RDI to nie książka kucharska

Podziel się artykułem!

Czę­sto rodzi­ce nie zna­ją­cy pro­gra­mu RDI pro­szą, żeby dać im kon­kret­ne wska­zów­ki, jak pra­co­wać z dziec­kiem. Moż­na wte­dy śmia­ło powie­dzieć włą­czaj je we wszyst­ko, co robisz i pra­cuj nad jego myśle­niem.
I tu zaczy­na się problem…Dlaczego? Bo RDI to nie książ­ka kuchar­ska, któ­rą może­my otwo­rzyć na stro­nie pt. „Moje dziec­ko nie chce się włą­czać we wspól­ne czyn­no­ści” i znaj­dzie­my prze­pis, jak zro­bić żeby się włączało.RDI wyma­ga dokład­ne­go rozu­mie­nia, na czym pole­ga komu­ni­ka­cja, na czym pole­ga współ­dzia­ła­nie. To sztu­ka uważ­ne­go obser­wo­wa­nia dziec­kaodbie­ra­nia od nie­go infor­ma­cji zwrot­nej, by na jej pod­sta­wie odpo­wied­nio dobrać wyzwa­nie. By odpo­wied­nio je wspo­ma­gać, by mogło osią­gnąć sukces.To znacz­nie wię­cej niż komu­ni­ka­cja dekla­ra­tyw­na, któ­ra czę­sto z RDI jest koja­rzo­na. To znacz­nie wię­cej niż wspól­ne robie­nie pra­nia czy zakupów.

RDI rzą­dzi się bar­dzo pro­sty­mi zasa­da­mi a, jak wszyst­kim wia­do­mo, rze­czy naj­prost­sze przy­spa­rza­ją nam zawsze naj­wię­cej trud­no­ści. RDI dla nie­któ­rych rodzi­ców jest na począt­ku trud­ne. Dla­te­go też tak a nie ina­czej został stwo­rzo­ny pro­to­kół pra­cy, któ­ry obo­wią­zu­je konsultantów.Gdyby napi­sać wska­zów­ki, nie upew­niw­szy się, że rodzi­ce rozu­mie­ją, co robić, jak dzia­łać, jak obser­wo­wać, wycią­gać wnio­ski, mody­fi­ko­wać, ramo­wać i oświe­tlać, wpro­wa­dza­li­by oni te wska­zów­ki w życie tak, jak je zro­zu­mie­li, doświad­cza­li­by poraż­ki a nie mając wspar­cia, porzu­ca­li­by ten spo­sób pra­cy, mówiąc, że nie dzia­ła.
A prze­cież RDI dzia­ła.„Dla mnie RDI jest źró­dłem wie­dzy, jak spę­dzać czas z Tosią tak, żeby­śmy obo­je mie­li z tego coraz więk­szą satys­fak­cję. Bez jej roz­wo­ju byli­by­śmy obo­je czę­sto sfru­stro­wa­ni a dzię­ki lek­cjom RDI i Two­im radom wiem wię­cej jak, z Tosią postę­po­wać, aby mnie rozu­mia­ła. Ćwi­cze­nia powin­ny być dla mnie spo­so­bem na wspól­ne życie peł­ne wyzwań ale i suk­ce­sów, któ­re oboj­gu nam przy­no­szą satys­fak­cję. Wciąż tro­chę jest to pra­ca zada­nio­wa a nie natu­ral­na codzien­ność, ale coraz czę­ściej pomy­sły „od RDI” wcho­dzą nam w krew i sta­ją się po pro­stu czę­ścią nasze­go życia. Z dru­giej stro­ny coraz bar­dziej cie­szę sie z nowych zadań czy rad, bo widzę, że zmie­nia­ją one jakość nasze­go życia i mogą być zaba­wą, dają nam satys­fak­cję a nie tyl­ko są dodat­ko­wym obcią­że­niem”. 
Maciek
 RDI to pro­ces nie tyl­ko dla dziec­ka, ale przede wszyst­kim dla rodzi­ców. Pro­ces, w któ­rym rodzi­ce stop­nio­wo naby­wa­ją coraz więk­szych kom­pe­ten­cji w pro­wa­dze­niu dziec­ka i to, co na począt­ku trak­to­wa­li jak zada­nie do wyko­na­nia, zaczy­na­ją w natu­ral­ny spo­sób wpla­tać do codzien­ne­go bycia z dziec­kiem. Cho­dzi o to, by ina­czej zacząć myśleć o dziec­ku i o swo­im zada­niu. Jako rodzi­ce mamy nasze dzie­ci wycho­wy­wać i wpro­wa­dzać powo­li do świa­ta, przy­go­to­wu­jąc  jed­no­cze­śnie na spo­tka­nie z nim. Z dziec­kiem neu­ro­ty­po­wym pro­ces ten prze­bie­ga bar­dzo płyn­nie i natu­ral­nie, do tego stop­nia, że rodzi­ce, któ­rzy mają tyl­ko neu­ro­ty­po­we dzie­ci,  czę­sto wca­le nie są świa­do­mi tego, jak zło­żo­ne jest to, co robią. Zwy­czaj­nie nie muszą o tym myśleć.W przy­pad­ku dziec­ka z auty­zmem trze­ba roz­ło­żyć ten pro­ces na czyn­ni­ki pierw­sze, na kolej­ne kro­ki i stop­nio­wo je prze­cho­dzić. Tą samą czyn­ność moż­na wyko­rzy­stać do wie­lu róż­nych rze­czy, w zależ­no­ści od tego, jak stwo­rzy­my ramy oraz co będzie­my oświe­tlać. Kie­dy już wie­my, nad czym pra­cu­je­my, potrze­bu­je­my odpo­wie­dzieć sobie na pyta­nie, jak będzie­my wspo­ma­gać. Jak oświe­tli­my wyzwa­nie? Jak poka­że­my dziec­ku jego kom­pe­ten­cje? A co jeśli mu się nie uda? Co wte­dy zro­bi­my? Tych pytań jest napraw­dę cał­kiem spo­ro. Nie da się zatem spro­wa­dzić tego, jak pra­co­wać z dziec­kiem, do pro­stych wytycz­nych.
Rodzi­ce w pro­wa­dze­niu dziec­ka będą upa­dać wie­le razy, poraż­ka sta­nie się ich przy­ja­cie­lem, bo nauczą się, że dzię­ki niej pod­no­szą swo­je kom­pe­ten­cje. Jed­nak czę­sto, gdy doświad­cza­my poraż­ki, potrze­bu­je­my kogoś, kto nam pomo­że wstać, pomo­że spoj­rzeć z innej per­spek­ty­wy, pomo­że zna­leźć kolej­ny „klucz” do nasze­go dziec­ka. Kie­dy jeste­śmy czę­ścią mozai­ki, nie zoba­czy­my całe­go obraz­ka, jaki two­rzy. Dla­te­go rodzi­ce pra­cu­ją z kon­sul­tan­tem. Na koniec, choć nie zna­czy to, że mniej waż­ne, war­to pod­kre­ślić, że RDI to pew­na filo­zo­fia rodzi­ciel­stwa, któ­ra nas prze­ko­nu­je lub nie. Któ­rą chce­my wyko­rzy­stać do swo­ich potrzeb lub nie. Nie jest ani lep­sza ani gor­sza od innych. Po pro­stu jest kolej­ną opcją. „Pra­ca w RDI zbli­ży­ła mnie do Tosi, pozwa­la mi zno­wu czuć się jej mamą. Mam czę­ściej uczu­cie, że Tosia idzie za mną, uczy się przy mnie. Naj­waż­niej­sze jed­nak to, że mam poczu­cie swo­bo­dy, nie­za­leż­no­ści i samo­dziel­no­ści w pra­cy z Tosią, tzn. budu­je się we mnie świa­do­mość mądre­go i dobre­go rodzi­ca Tosi. RDI to wie­dza i wska­zów­ki, jak radzić sobie z auty­zmem, ale też siła „wpom­po­wy­wa­na” w rodzi­ca, by kom­bi­no­wać, pró­bo­wać róż­nych rze­czy i nie trzy­mać się sztyw­no tej czy tam­tej meto­dy, ale iść za gło­sem swo­je­go instynk­tu rodzi­ciel­skie­go i pod­po­wie­dzia­mi dziec­ka”.
Domi­ni­ka

Zasób 5

W Drodze... – by z autyzmem żyło się łatwiej

W Drodze… to mój bezpłatny newsletter, który wydaję od wielu lat i który stworzyłam, by Cię inspirować, podtrzymywać na duchu, skłaniać do zadawania pytań i szukania na nie odpowiedzi. Dzielę się w nim swoim doświadczeniem, swoimi obserwacjami i przemyśleniami dotyczącymi życia z autyzmem w tle. Informuję w nim także, co u mnie słychać, co zgłębiam, czego się uczę, czego uczę innych, więc jak chcesz być na bieżąco, zapisz się na mój newsletter* a w zamian zyskasz dostęp do dwóch seminariów, które dla Ciebie nagrałam.