Czy nadal walczysz?

Podziel się artykułem!

Kie­dy prze­sta­niesz walczyć?

Siłacz­ki. Boha­ter­ki. Kobie­ty wal­czą­ce.
O swo­je dzie­ci, ich dobre trak­to­wa­nie, ich pra­wa, ich god­ną egzy­sten­cję.
O swo­je rodzi­ny, swo­je związ­ki, swój kawa­łek nie­ba.
O sie­bie, swo­ją prze­strzeń, swo­je powie­trze, swo­je życie.

O mat­kach osób z nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi, z trud­no­ścia­mi w funk­cjo­no­wa­niu, wyma­ga­ją­cych nie­ustan­nej opie­ki czę­sto mówi się z cha­rak­te­ry­stycz­nym dla rodzi­mej popu­la­cji pato­sem. Nazy­wa się nas boha­ter­ka­mi, podzi­wia się nas, współ­czu­je się nam.

Gdy opadł już kurz po Dniu Mat­ki, a wraz z nim wyno­sze­nie nas na pie­de­sta­ły i czy­nie­nie z nas nad­lu­dzi, zapra­szam Cię do chwi­li reflek­sji nad tym zja­wi­skiem. Nie wiem, jak Ty, ale ja mam reak­cję ana­fi­lak­tycz­ną na nazy­wa­nie mnie boha­ter­ką, podzi­wia­nie mnie za to, jak zaj­mu­ję się swo­im auty­stycz­nym synem i jakie pro­wa­dzę życie. Reagu­ję aler­gicz­nie, bo to żad­ne boha­ter­stwo, a podzi­wiać to moż­na cud mądro­ści oraz pięk­no natu­ry albo to, do cze­go jest zdol­ny ludz­ki umysł.

Kie­dyś moja spo­ro star­sza dobra kole­żan­ka w roz­mo­wie o mojej sytu­acji życio­wej powie­dzia­ła: „Nie współ­czu­ję ci, bo współ­czu­cie nie ist­nie­je. Nie zazdrosz­czę, bo nie ma cze­go. Nie podzi­wiam – robisz, co nale­ży”. Jej wypo­wiedź to kwin­te­sen­cja moje­go myśle­nia. Nie chcę współ­czu­cia, bo nikt, kto nie był w takiej sytu­acji jak moja, nie ma poję­cia, co prze­ży­wam, podob­nie jak nikt nie wie, co prze­ży­wasz Ty. Kie­dy nasze doświad­cze­nia są podob­ne, łatwiej to sobie wyobra­zić, ale nadal nie poczu­ję tego, co czu­jesz Ty, a Ty nie poczu­jesz tego, co czu­ję ja. Nie chcę współ­czu­cia, bo od nie­go nie robi mi się lepiej, a wręcz prze­ciw­nie. Na szczę­ście dziś już nikt mi nie współ­czu­je, bo wszy­scy się nauczy­li, że na takie dic­tum nadal potra­fię mieć bar­dzo cię­ty język. Nie daję oto­cze­niu moż­li­wo­ści poczu­cia się dobrze dzię­ki temu, że mi będzie współ­czuć. O zazdro­ści chy­ba mówić nie trze­ba, bo sytu­acji życio­wej raczej nikt nie zazdro­ści ani mnie, ani Tobie. Podzi­wu też nie potrze­bu­ję, bo nic z nie­go nie wyni­ka. Infor­ma­cja zwrot­na jest na wagę zło­ta, ale fra­zy o podzi­wia­niu raczej bez­u­ży­tecz­ne. O tym, że robię dla moje­go dziec­ka, mnie samej i całej naszej rodzi­ny waż­ną robo­tę, nikt nie musi mi mówić – wiem to dosko­na­le. Nie rozu­miem komu­ni­ka­tów o podzi­wia­niu, nigdy nie wiem, jak na nie odpo­wie­dzieć. Wda­wać się w dys­ku­sję? Zaprze­czać? Dzię­ko­wać, bo to niby kom­ple­ment? Strasz­nie to skomplikowane.

Zosta­ło jesz­cze jed­no sło­wo, któ­re kie­dyś było moją dru­gą natu­rą, na szczę­ście dziś już zupeł­nie obce i nie­obec­ne w moim słow­ni­ku. WALKA. Kie­dy czy­tam o byciu mat­ką czło­wie­ka z auty­zmem, wciąż poja­wia się wal­ka. Wal­ka o to, wal­ka o tam­to. Wal­ka z auty­zmem. Wal­ka z zacho­wa­nia­mi. Wal­ka z oto­cze­niem. Wal­ka z sys­te­mem. Wszę­dzie wal­ka. Znam to dosko­na­le. Ach, jak ja to znam! Byłam kie­dyś jed­ną z walecz­niej­szych, goto­wą poćwiar­to­wać każ­de­go i wszyst­ko, co sta­nę­ło mi na dro­dze. Wal­czyć umia­łam świet­nie i robi­łam to z wiel­kim odda­niem, nie mając świa­do­mo­ści, jak bar­dzo mnie to osła­bia, jak wyczer­pu­je moje zaso­by. To z czym wal­czysz, zasi­lasz, przy­da­jesz temu mocy, a prze­cież ta moc potrzeb­na jest Tobie! Na każ­dy dzień, by co rano zaczy­nać od nowa i robić to, co jest do zro­bie­nia. Wie­le lat potrze­bo­wa­łam, żeby to zro­zu­mieć, a piszę o tym w nadziei, że Tobie zaj­mie to mniej czasu.

Jaka ja byłam walecz­na! Jaka byłam dziel­na! Jaka nie­po­ko­na­na!
Nie słu­cha­łam sie­bie, a tym samym nie mogłam usły­szeć swo­je­go syna. Nie widzia­łam sie­bie, wiec jego też nie mogłam zoba­czyć. Nie dopusz­cza­łam do gło­su swo­ich emo­cji, nie pozwa­la­łam sobie na sła­bość, na bez­rad­ność, na smu­tek – prze­cież musia­łam być dzielna.

Dziś już nie jestem dziel­na, ale sta­łam się odważ­na. Bar­dzo czę­sto się boję i robię mimo stra­chu, mimo nie­pew­no­ści, mimo nie­wia­do­mej. Słu­cham tego, co we mnie, dzię­ki cze­mu mogę usły­szeć swo­je dziec­ko. Widzę sie­bie, więc widzę moje­go syna. Każ­de­go dnia zaczy­nam od nowa, nie wie­dząc, co z tego wynik­nie, ale nie wal­czę. Po pro­stu robię swo­je. Powo­li, krok za kro­kiem. Cza­sem roz­no­si mnie ener­gia, cza­sem ze zmę­cze­nia chce mi się wymio­to­wać. Cza­sem wypeł­nia mnie radość, a cza­sem bez­brzeż­ny smu­tek. Cza­sem mam poczu­cie spraw­stwa, a cza­sem total­nej bez­rad­no­ści i nie­mo­cy. Cza­sem wiem, co robić, a cza­sem zupeł­nie nie mam poję­cia. Cza­sem przy­sta­ję na chwi­lę, trwam z bez­ru­chu i cze­kam. Na co? Czę­sto sama nie wiem, ale zatrzy­ma­nie zawsze przy­no­si odpo­wie­dzi, któ­rych w danym momen­cie szukam.

Nie­usta­nie sta­wiam pyta­nia. Nie­ustan­nie kwe­stio­nu­ję to, co mi się kie­dyś wyda­wa­ło. Nie­ustan­nie pod­da­ję w wąt­pli­wość mądro­ści wypo­wia­da­ne przez auto­ry­te­ty. Nie­ustan­nie łączę krop­ki, roz­łą­czam i łączę na nowo. Gene­ral­nie uwiel­biam roz­k­min­ki – lubię, gdy mi się prze­grze­wa­ją sty­ki od myśle­nia, ale to wyczer­pu­je. Nie­mniej i tak to robię i robić pla­nu­ję nadal.

Wal­kę zamie­ni­łam na współ­pra­cę. Ze sobą – ze swo­imi myśla­mi, emo­cja­mi, orga­ni­zmem. Z moim dziec­kiem – z jego sta­nem, potrze­ba­mi, zaso­ba­mi. Z moimi bli­ski­mi. Z ludź­mi wokół. Z Wszech­świa­tem, któ­ry jest więk­szy ode mnie i nie­ustan­nie mi sprzy­ja. To przy­nio­sło wol­ność. Zamie­ni­ło poczu­cie kie­ra­tu na radość z bycia razem i odkry­wa­nia tego, co moż­li­we, choć wyda­wa­ło się nie­moż­li­we. Zamie­ni­ło znie­wo­le­nie na wol­ność wybo­ru, w jaki spo­sób patrzę na moje życie. Zamie­ni­ło wal­kę o oddech na oddy­cha­nie peł­ną piersią.

Czy to zna­czy, że nie bywam umę­czo­na, przy­tło­czo­na, zała­ma­na? Oczy­wi­ście, że bywam. Przede wszyst­kim jed­nak pozwa­lam sobie taka być. Kie­dy już dobrze w tych emo­cjach pobę­dę, mam swo­je spo­so­by na ich uwal­nia­nie i wycho­dze­nie na pro­stą. Podob­nie jak Ty, nie­ustan­nie upa­dam i nie­ustan­nie powsta­ję. Tak będzie zawsze. Jed­nak zamie­rzam to robić współ­pra­cu­jąc, a nie wal­cząc, cze­go i Tobie życzę.

Zasób 5

W Drodze... – by z autyzmem żyło się łatwiej

W Drodze… to mój bezpłatny newsletter, który wydaję od wielu lat i który stworzyłam, by Cię inspirować, podtrzymywać na duchu, skłaniać do zadawania pytań i szukania na nie odpowiedzi. Dzielę się w nim swoim doświadczeniem, swoimi obserwacjami i przemyśleniami dotyczącymi życia z autyzmem w tle. Informuję w nim także, co u mnie słychać, co zgłębiam, czego się uczę, czego uczę innych, więc jak chcesz być na bieżąco, zapisz się na mój newsletter* a w zamian zyskasz dostęp do dwóch seminariów, które dla Ciebie nagrałam.