Dźwięki – co nam robią?

Podziel się artykułem!

Dźwię­ki. Są wszę­dzie, nie­ustan­nie nam towa­rzy­szą, nie wyobra­ża­my sobie bez nich życia. Potę­gu­ją emo­cje, zapi­su­ją się we wspo­mnie­niach, są z nami cały czas od naro­dzin do śmier­ci. Każ­dy z nas ma takie dźwię­ki, któ­re lubi i takie, za któ­ry­mi nie prze­pa­da. Jed­ne wywo­łu­ją przy­jem­ne sko­ja­rze­nia, inne wole­li­by­śmy zapo­mnieć. Świat dźwię­ków jest zło­żo­ny, ści­śle powią­za­ny z naszy­mi emo­cja­mi, a my czę­sto nie zda­je­my sobie spra­wy, jak zna­czą­co wpły­wa na nasz dobro­stan oraz ludzi wokół nas.

Dźwię­ki to taki rodzaj bodź­ców, od któ­rych trud­no się odse­pa­ro­wać. Moż­na zatkać uszy, ale po ich ode­tka­niu natych­miast sły­szy­my je z powro­tem. Cza­sem łatwiej je zagłu­szyć, dostar­cza­jąc sobie innych lub samo­dziel­nie je gene­ru­jąc. Docho­dzą do nas z każ­de­go miej­sca, w roz­ma­itej posta­ci, bar­dzo czę­sto nie­spo­dzie­wa­nie, trud­no mieć nad nimi jaką­kol­wiek kon­tro­lę, dla­te­go war­to być świa­do­mym tego, co robią i jak na nas wpływają.

W zależ­no­ści od rodza­ju dźwię­ków, jakie nasze ucho odbie­ra, zmie­nia się stan nasze­go ukła­du ner­wo­we­go. Neu­ro­cep­cja,  czy­li pro­ces nie­świa­do­me­go sza­co­wa­nia przez nasz układ ner­wo­wy tego, czy nasze oto­cze­nie jest bez­piecz­ne i może­my anga­żo­wać się w kon­takt, czy też czy­ha na nas zagro­że­nie i trze­ba wal­czyć lub ucie­kać albo wręcz się zamro­zić, opie­ra się w dużej mie­rze na dźwię­kach wła­śnie. Gdy nasze ucho reje­stru­je czę­sto­tli­wo­ści dźwię­ków typo­we dla mowy ludz­kiej, wów­czas czu­je­my się kom­for­to­wo, może­my wcho­dzić w kon­takt, anga­żo­wać się w budo­wa­nie rela­cji z inny­mi. Kie­dy z kolei ucho odbie­ra niskie czę­sto­tli­wo­ści dźwię­ków (szu­my, brzę­cze­nie, trza­ski, itp.), mózg inter­pre­tu­je to jako sygnał świad­czą­cy o zagro­że­niu i jedy­ne, co nas wów­czas inte­re­su­je, to prze­trwać. Prze­trwać poprzez pod­ję­cie wal­ki lub uciecz­ki albo, gdy napię­cie prze­kra­cza moż­li­wo­ści adap­ta­cji i wykra­cza poza okno tole­ran­cji, zamro­zić się i odciąć w ten spo­sób od wszystkiego.

To, w jaki spo­sób dźwię­ki inter­pre­tu­je nasz układ ner­wo­wy, zale­ży nie tyl­ko od tego, czy sły­szy­my, ale jak sły­szy­my, czy­li jak dzia­ła u nas tzw. prze­twa­rza­nie słu­cho­we. Może­my sły­szeć pra­wi­dło­wo, a nie­pra­wi­dło­wo prze­twa­rzać i to wystar­czy, byśmy nie byli z dźwię­ka­mi za pan brat. Dla­te­go obser­wu­je­my osob­ni­czą wraż­li­wość na dźwię­ki. Mamy róż­ne mózgi, róż­nie prze­twa­rza­my docho­dzą­ce do nas bodź­ce, stąd róż­ni­ce w odbio­rze, a tym samym reak­cjach na dźwięki.

To, cze­go ktoś nie sły­szy, dru­ga oso­ba może sły­szeć bar­dzo wyraź­nie, a wręcz nad­mia­ro­wo. Sły­szysz w codzien­nym byciu ruchy swo­ich jelit lub bicie ser­ca? A może docie­ra do Cie­bie dźwięk bez­prze­wo­do­we­go Inter­ne­tu w domu czy kapa­nie wody z kra­nu u sąsia­da? Nie? A wiesz, że są tacy, co to sły­szą? Pomyśl przez chwi­lę, jak­by to było tak mieć. Jak wpły­wa­ło­by to na Twój stan, na Two­je dzia­ła­nia, na rela­cje z innymi?

To, co dla jed­ne­go przy­jem­ne, dla dru­gie­go może być nie do wytrzy­ma­nia. Dla Cie­bie śpiew pta­ków w lesie może być sym­fo­nią roz­ko­szy, a dla kogoś jazgo­tem nie do znie­sie­nia. Szum wia­tru jed­ne­go będzie eks­cy­to­wał, dru­gie­go prze­ra­żał. Podob­nie jest z odbio­rem, jak gło­śno mówi­my. Gdy ktoś infor­mu­je Cię, że mówisz za gło­śno, dla nie­go takie to wła­śnie jest. Nie ma zna­cze­nia, że Ty, według Cie­bie, mówisz „nor­mal­nie”, dla tego kogoś Twój głos brzmi zbyt moc­no. Odbiór bodź­ców to w peł­ni subiek­tyw­ny pro­ces, spe­cy­ficz­ny dla wła­ści­cie­la ukła­du ner­wo­we­go i nie nale­ży z tym dyskutować.

Podob­nie, każ­dy z nas ina­czej inter­pre­tu­je ciszę. W świe­cie nie ma ciszy, jest ona jedy­nie w próż­ni. To, co okre­śla­my ciszą, zawie­ra w sobie dźwię­ki – szmer lasu i wody, śpiew pta­ków, szum wia­tru, sze­lest liści, cyka­dy. I zno­wu, moja cisza dla Cie­bie ciszą może wca­le nie być. Moje uko­je­nie może się oka­zać dla Cie­bie nie­przy­jem­nym doznaniem.

Dużo zale­ży od nasze­go zmę­cze­nia oraz prze­wi­dy­wal­no­ści tego, cze­go mamy doświad­czyć. Kie­dy jeste­śmy wypo­czę­ci, pojem­ność nasze­go ukła­du ner­wo­we­go na bodź­ce jest dużo więk­sza, a tym samym to, co w warun­kach zmę­cze­nia jest nie do wytrzy­ma­nia i powo­du­je draż­li­wość czy wręcz agre­sję, przy dobrej kon­dy­cji nasze­go mózgu będzie­my w sta­nie pomie­ścić. Podob­nie kie­dy wie­my, że dźwięk ma się w prze­strze­ni poja­wić, może­my się na nie­go choć tro­chę przy­go­to­wać, a tym samym lepiej sobie z nim pora­dzić. Infor­mo­wa­nie o nadej­ściu bodź­ca to wyraz nasze­go sza­cun­ku dla dru­gie­go oraz uzna­nia dla naszej neuroróżnorodności.

Kie­dy dźwię­ki prze­szka­dza­ją, trud­no się wte­dy sku­pić, zaan­ga­żo­wać w zada­nie czy roz­ma­wiać. Intu­icyj­nie będzie­my poszu­ki­wać spo­so­bów, jak sobie z tym pora­dzić. Może będzie­my pró­bo­wa­li opu­ścić sytu­ację czy pomiesz­cze­nie, by prze­stać doświad­czać tego, co sły­szy­my. Może będzie­my podej­mo­wa­li pró­by wal­ki z tym, wyłą­cza­jąc w taki czy inny spo­sób źró­dło dźwię­ku. Może ode­tnie­my się od wszyst­kie­go i będzie­my spra­wia­li wra­że­nie, że nas nic nie rusza i nic do nas nie docie­ra. Może wpro­wa­dzi­my dźwięk, któ­ry zagłu­szy ten, nad któ­rym nie mamy kon­tro­li. Może­my użyć słu­cha­wek, przez któ­re będzie­my słu­chać cze­goś inne­go, ale też może­my zacząć sami pro­du­ko­wać dźwię­ki. Ile osób nuci, mru­czy, śpie­wa pod nosem, mówi do sie­bie? Może Ty jesteś taką oso­bą? Ile dzie­ci pisz­czy, buczy, powta­rza fra­zy? Czę­sto nie zda­je­my sobie spra­wy, jakim ogrom­nym źró­dłem dźwię­ków sami jeste­śmy. Kie­dy to my gene­ru­je­my dźwię­ki, mamy nad nimi cał­ko­wi­tą kon­tro­lę – to my decy­du­je­my, jakie to dźwię­ki, jak dłu­go je wyda­je­my i jak gło­śno. Dzię­ki temu może­my nimi przy­kryć to, nad czym kon­tro­li nie mamy, czy­li dźwię­ki z oto­cze­nia. Dodat­ko­wo wyda­wa­nie dźwię­ków spra­wia, że napi­na­my mię­śnie naszej krta­ni, a to z kolei napi­na mię­śnie w naszych uszach, pozwa­la­jąc tym samym lepiej prze­twa­rzać dźwię­ki oto­cze­nia. Czyż nie jeste­śmy genial­nie skon­stru­owa­ni?! I jesz­cze do tego mamy neu­ro­pla­stycz­ność, czy­li zdol­ność mózgu do two­rze­nia nowych połą­czeń. Układ ner­wo­wy lubi tre­ning, a to ozna­cza, że może­my w kon­tro­lo­wa­ny i dopa­so­wa­ny do danej oso­by spo­sób two­rzyć doświad­cze­nia, dzię­ki któ­rym mózg będzie się uczył.

Trud­no zado­wo­lić potrze­by wszyst­kich, co wię­cej, jest to nie­moż­li­we, nie­mniej war­to mieć świa­do­mość tego, jak dużo od nasze­go doświad­cza­nia dźwię­ków zale­ży, jak bar­dzo uwa­run­ko­wa­na jest nimi nasza codzien­ność. Nie ma wszyst­ko mamy wpływ, ale dzię­ki uważ­no­ści mamy szan­sę bar­dziej zarzą­dzać tym, jak dużo bodź­ców sami wpro­wa­dza­my. Kie­dy mamy w sobie cie­ka­wość, jak świat wpły­wa na dru­gie­go czło­wie­ka, może­my budo­wać mosty, by nasze współ­ist­nie­nie było dla wszyst­kich łatwiejsze.

Zasób 5

W Drodze... – by z autyzmem żyło się łatwiej

W Drodze… to mój bezpłatny newsletter, który wydaję od wielu lat i który stworzyłam, by Cię inspirować, podtrzymywać na duchu, skłaniać do zadawania pytań i szukania na nie odpowiedzi. Dzielę się w nim swoim doświadczeniem, swoimi obserwacjami i przemyśleniami dotyczącymi życia z autyzmem w tle. Informuję w nim także, co u mnie słychać, co zgłębiam, czego się uczę, czego uczę innych, więc jak chcesz być na bieżąco, zapisz się na mój newsletter* a w zamian zyskasz dostęp do dwóch seminariów, które dla Ciebie nagrałam.