Dźwięki. Są wszędzie, nieustannie nam towarzyszą, nie wyobrażamy sobie bez nich życia. Potęgują emocje, zapisują się we wspomnieniach, są z nami cały czas od narodzin do śmierci. Każdy z nas ma takie dźwięki, które lubi i takie, za którymi nie przepada. Jedne wywołują przyjemne skojarzenia, inne wolelibyśmy zapomnieć. Świat dźwięków jest złożony, ściśle powiązany z naszymi emocjami, a my często nie zdajemy sobie sprawy, jak znacząco wpływa na nasz dobrostan oraz ludzi wokół nas.
Dźwięki to taki rodzaj bodźców, od których trudno się odseparować. Można zatkać uszy, ale po ich odetkaniu natychmiast słyszymy je z powrotem. Czasem łatwiej je zagłuszyć, dostarczając sobie innych lub samodzielnie je generując. Dochodzą do nas z każdego miejsca, w rozmaitej postaci, bardzo często niespodziewanie, trudno mieć nad nimi jakąkolwiek kontrolę, dlatego warto być świadomym tego, co robią i jak na nas wpływają.
W zależności od rodzaju dźwięków, jakie nasze ucho odbiera, zmienia się stan naszego układu nerwowego. Neurocepcja, czyli proces nieświadomego szacowania przez nasz układ nerwowy tego, czy nasze otoczenie jest bezpieczne i możemy angażować się w kontakt, czy też czyha na nas zagrożenie i trzeba walczyć lub uciekać albo wręcz się zamrozić, opiera się w dużej mierze na dźwiękach właśnie. Gdy nasze ucho rejestruje częstotliwości dźwięków typowe dla mowy ludzkiej, wówczas czujemy się komfortowo, możemy wchodzić w kontakt, angażować się w budowanie relacji z innymi. Kiedy z kolei ucho odbiera niskie częstotliwości dźwięków (szumy, brzęczenie, trzaski, itp.), mózg interpretuje to jako sygnał świadczący o zagrożeniu i jedyne, co nas wówczas interesuje, to przetrwać. Przetrwać poprzez podjęcie walki lub ucieczki albo, gdy napięcie przekracza możliwości adaptacji i wykracza poza okno tolerancji, zamrozić się i odciąć w ten sposób od wszystkiego.
To, w jaki sposób dźwięki interpretuje nasz układ nerwowy, zależy nie tylko od tego, czy słyszymy, ale jak słyszymy, czyli jak działa u nas tzw. przetwarzanie słuchowe. Możemy słyszeć prawidłowo, a nieprawidłowo przetwarzać i to wystarczy, byśmy nie byli z dźwiękami za pan brat. Dlatego obserwujemy osobniczą wrażliwość na dźwięki. Mamy różne mózgi, różnie przetwarzamy dochodzące do nas bodźce, stąd różnice w odbiorze, a tym samym reakcjach na dźwięki.
To, czego ktoś nie słyszy, druga osoba może słyszeć bardzo wyraźnie, a wręcz nadmiarowo. Słyszysz w codziennym byciu ruchy swoich jelit lub bicie serca? A może dociera do Ciebie dźwięk bezprzewodowego Internetu w domu czy kapanie wody z kranu u sąsiada? Nie? A wiesz, że są tacy, co to słyszą? Pomyśl przez chwilę, jakby to było tak mieć. Jak wpływałoby to na Twój stan, na Twoje działania, na relacje z innymi?
To, co dla jednego przyjemne, dla drugiego może być nie do wytrzymania. Dla Ciebie śpiew ptaków w lesie może być symfonią rozkoszy, a dla kogoś jazgotem nie do zniesienia. Szum wiatru jednego będzie ekscytował, drugiego przerażał. Podobnie jest z odbiorem, jak głośno mówimy. Gdy ktoś informuje Cię, że mówisz za głośno, dla niego takie to właśnie jest. Nie ma znaczenia, że Ty, według Ciebie, mówisz „normalnie”, dla tego kogoś Twój głos brzmi zbyt mocno. Odbiór bodźców to w pełni subiektywny proces, specyficzny dla właściciela układu nerwowego i nie należy z tym dyskutować.
Podobnie, każdy z nas inaczej interpretuje ciszę. W świecie nie ma ciszy, jest ona jedynie w próżni. To, co określamy ciszą, zawiera w sobie dźwięki – szmer lasu i wody, śpiew ptaków, szum wiatru, szelest liści, cykady. I znowu, moja cisza dla Ciebie ciszą może wcale nie być. Moje ukojenie może się okazać dla Ciebie nieprzyjemnym doznaniem.
Dużo zależy od naszego zmęczenia oraz przewidywalności tego, czego mamy doświadczyć. Kiedy jesteśmy wypoczęci, pojemność naszego układu nerwowego na bodźce jest dużo większa, a tym samym to, co w warunkach zmęczenia jest nie do wytrzymania i powoduje drażliwość czy wręcz agresję, przy dobrej kondycji naszego mózgu będziemy w stanie pomieścić. Podobnie kiedy wiemy, że dźwięk ma się w przestrzeni pojawić, możemy się na niego choć trochę przygotować, a tym samym lepiej sobie z nim poradzić. Informowanie o nadejściu bodźca to wyraz naszego szacunku dla drugiego oraz uznania dla naszej neuroróżnorodności.
Kiedy dźwięki przeszkadzają, trudno się wtedy skupić, zaangażować w zadanie czy rozmawiać. Intuicyjnie będziemy poszukiwać sposobów, jak sobie z tym poradzić. Może będziemy próbowali opuścić sytuację czy pomieszczenie, by przestać doświadczać tego, co słyszymy. Może będziemy podejmowali próby walki z tym, wyłączając w taki czy inny sposób źródło dźwięku. Może odetniemy się od wszystkiego i będziemy sprawiali wrażenie, że nas nic nie rusza i nic do nas nie dociera. Może wprowadzimy dźwięk, który zagłuszy ten, nad którym nie mamy kontroli. Możemy użyć słuchawek, przez które będziemy słuchać czegoś innego, ale też możemy zacząć sami produkować dźwięki. Ile osób nuci, mruczy, śpiewa pod nosem, mówi do siebie? Może Ty jesteś taką osobą? Ile dzieci piszczy, buczy, powtarza frazy? Często nie zdajemy sobie sprawy, jakim ogromnym źródłem dźwięków sami jesteśmy. Kiedy to my generujemy dźwięki, mamy nad nimi całkowitą kontrolę – to my decydujemy, jakie to dźwięki, jak długo je wydajemy i jak głośno. Dzięki temu możemy nimi przykryć to, nad czym kontroli nie mamy, czyli dźwięki z otoczenia. Dodatkowo wydawanie dźwięków sprawia, że napinamy mięśnie naszej krtani, a to z kolei napina mięśnie w naszych uszach, pozwalając tym samym lepiej przetwarzać dźwięki otoczenia. Czyż nie jesteśmy genialnie skonstruowani?! I jeszcze do tego mamy neuroplastyczność, czyli zdolność mózgu do tworzenia nowych połączeń. Układ nerwowy lubi trening, a to oznacza, że możemy w kontrolowany i dopasowany do danej osoby sposób tworzyć doświadczenia, dzięki którym mózg będzie się uczył.
Trudno zadowolić potrzeby wszystkich, co więcej, jest to niemożliwe, niemniej warto mieć świadomość tego, jak dużo od naszego doświadczania dźwięków zależy, jak bardzo uwarunkowana jest nimi nasza codzienność. Nie ma wszystko mamy wpływ, ale dzięki uważności mamy szansę bardziej zarządzać tym, jak dużo bodźców sami wprowadzamy. Kiedy mamy w sobie ciekawość, jak świat wpływa na drugiego człowieka, możemy budować mosty, by nasze współistnienie było dla wszystkich łatwiejsze.