Kto otwiera drzwi, kiedy wchodzicie do domu i kto komu je przytrzymuje?
Kto zapina pasy w samochodzie?
Kto zapina kurtkę Twojego dziecka?
Kto odgaduje, co chce, kiedy jego ręka sięga do szafki z chrupkami?
Kto pakuje rzeczy Twojego dziecka do plecaka?
Jeszcze wiele pytań tego typu można by postawić. A czego one dotyczą?
Fachowo nazywa się to kompensowanie a zwyczajnie rzecz ujmując, robienie za człowieka więcej niż potrzebuje. Jeszcze krócej wyręczanie go.
Kiedy wspomagamy kogokolwiek z trudnościami w funkcjonowaniu, powinniśmy to robić w ściśle określonym zakresie. Nasze wsparcie powinno wypełnić lukę pomiędzy możliwościami człowieka na dany moment a wymogami sytuacji, w jakiej się znajduje. Kluczowe jest tu określenia „na dany moment”, otóż często nasza pamięć o poziomie radzenia sobie przez daną osobę zostaje jakby zamrożona na danym etapie i często zapominamy ją zaktualizować. A przecież człowiek się zmienił, dorósł, nauczył różnych rzeczy, inaczej myśli, jest nieco inną osobą niż kilka miesięcy, nie mówiąc lat, wcześniej. Jest na innym etapie i w związku z tym innego wsparcia z naszej strony potrzebuje.
Kiedy robimy za kogoś, nieważne czy to nasze dziecko czy podopieczny, więcej niż on tego wymaga, czynimy z tej osoby kalekę. Czynimy ja od nas zależną. Co więcej naszym postępowaniem wysyłamy komunikat, że nie wierzymy w jej możliwości. W to, że jest w stanie pomyśleć, zadziałać, zrobić jak najbardziej samodzielnie. Taka nasza postawa działa na drugiego człowieka bardzo demotywująco, jakby chciał nam powiedzieć „nie wierzysz, ze mogę się tego nauczyć, to rób za mnie”. Niejednokrotnie prowadzi do zaniżonej samooceny, gdyż wszyscy dobrze wiemy, że nic nam tak nie poprawia humoru, jak wiedza o sobie, ze możemy, potrafimy, dajemy radę.
Pól biedy, kiedy osoba, którą wspieramy ma wielką potrzebę samodzielności i aktywnie się o nią dopomina. Taka sytuacja jest w miarę bezpieczna i może nas nieco uchronić przed wyręczaniem, niemniej i tutaj trzeba być czujnym.
Nieporównywalnie większej uważności i dyscypliny wymagają od nas okoliczności, gdy mamy do czynienia z człowiekiem, który jeśli absolutnie nie musi, to nie zrobi. Tutaj powinny nam się stale palić wszystkie czerwone światła ostrzegawcze. Niechaj nasza czujność pozostanie wzmożona, albowiem człowiek taki nie powie, że on sam albo nie wyrwie Ci z ręki swojej kurtki. Będzie czekał, aż zrobisz za niego. A Ty z automatu zrobisz, bo szybciej, bo łatwiej, po tak się przyzwyczaiłaś.
Wspomaganie osoby z trudnościami wymaga od nas przede wszystkim obecności i skupienia na danej chwili. Myślenia o tym, co tu się teraz odbywa. Analizowania sytuacji, tego, jak radzi sobie człowiek oraz czy a jeśli tak, to w jaki sposób go wesprzeć. Wymaga również czekania, gdyż najczęściej samodzielne wykonanie czynności, szczególnie na etapie uczenia się jej, zajmuje dużo więcej czasu, niż gdybyś zrobiła to za nią sama.
Nie znam rodzica, ze sobą na czele, który nie kompensowałby za swoje dziecko z autyzmem. Jak nie w samym działaniu, to w myśleniu wyręczy. To nasza wielka zmora. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś, czas pracować nad samokontrolą.
Przede wszystkim czekaj. Czekaj w ciszy i zobacz, co się będzie działo. Często, gdy my nic nie robimy, człowiek rozpoczyna działanie, bo wie, że coś powinno być zrobione. Czasem nie czekamy wystarczająco długo. Oczywiście bywa i tak, że mimo czekania, osoba nie zacznie nic robić, niemniej warto mieć pewność, że dałaś dość czasu.
Dalej bądź świadoma swoich myśli oraz swoich ruchów. Przyłap siebie, jak wyciągasz rękę, żeby otworzyć drzwi. Przyłap siebie, jak czytasz w myślach swojego dziecka i odgadujesz jego potrzeby, przez co ono już nic nie musi komunikować werbalnie, niewerbalnie lub alternatywnie. Przyłap siebie, jak mówisz mu, co ma zrobić, zamiast najpierw dać czas a pomyślenie. Przyłap siebie, jak…
Raz na jakiś czas zrób audyt sprawdzający, na jakim poziomie są kompetencje Twojego dziecka w różnych obszarach, w szczególności szeroko pojętej samoobsługi. Stawiaj cele na bazie swoich odkryć i ciesz się z postępów.
Pomagaj tylko tyle, ile jest niezbędne i ani grama więcej i pamiętaj: każde wyręczenie Twojego dziecka to o tyle dalej do jego samodzielności.