Poprzednio mówiłyśmy o tym, jak chcesz się czuć ze swoim dzieckiem niezależnie od tego, co robi. Czy zadałaś sobie pytanie, jak często odczuwasz zachwyt, patrząc na swoją pociechę, będąc w jej towarzystwie?
Zachwyt. To brzmi górnolotnie.
Wcale nie i bynajmniej nie mam tu na myśli wodotrysków emocji, skakania do góry i wznoszenia ochów i achów, kiedy dziecko cokolwiek zrobi. Chodzi mi o zakorzenione głęboko poczucie, że cieszy Cię obecność Twojego dziecka obok, że jesteś przy nim rozluźniona, że patrzysz nie niego czy na nią i oczy same Ci się śmieją. Chodzi mi o poczucie, że naprawdę lubisz swoje dziecko.
Mogłabyś powiedzieć, ależ to oczywiste, że lubisz swoje dziecko. Niekoniecznie takie oczywiste. Bezdyskusyjne jest to, że każdy rodzic kocha swoje dziecko i zawsze kochać będzie. Jednak nie każdy swoje dziecko lubi…
Co to znaczy? Dla ułatwienia zrozumienia podam przykład. Być może masz w rodzinie kogoś np. siostrę czy brata albo matkę czy ojca, z którymi zawsze będziesz czuć się związana. Zawsze im pomożesz i zrobisz wszystko, co trzeba, których kochasz, bo to Twoja rodzina i… jednocześnie nie lubisz. Nie sprawia Ci frajdy przebywanie w ich towarzystwie, nie czujesz się po kontaktach z nimi wzmocniona, nie myślisz zaraz po rozstaniu, że dobrze byłoby się znów spotkać. I masz pewnie takie osoby w swoim życiu, których z pewnością nie kochasz, ale uwielbiasz ich towarzystwo. Świetnie się z nimi bawisz, głośno śmiejesz, inspirują Cię, dają do myślenia, stawiają, kiedy trzeba, trudne pytania. Żywią Ciebie a Ty żywisz ich. Wiesz już, o czym mówię? Na czym polega różnica?
I właśnie o to chodzi, by w swoim dziecku zawrzeć obie te kwestie. Kochać je i lubić tak samo mocno. Dla wielu to bardzo trudne a to dlatego, że zadowolenie z córki czy syna uzależniają, czy robi ona czy on, tak jak mama sobie wymyśliła czy nie. Jak spełnia polecenia, wykonuje zadanie, rozumie, o co chodzi, realizuje twój, często nieuświadomiony przez Ciebie samą, scenariusz, jesteś zadowolona. Jeśli jest inaczej, nie ma miejsce na zadowolenie. I tutaj warto się zastanowić, jaki komunikat wysyłasz swojemu dziecku. „Jak robisz tak, jak ja chcę, jesteś w porządku. Jak nie robisz tak, jak ja chcę, jesteś be”. Tego chcesz? Uzależniania swojego zadowolenia od tego, czy dziecko spełniło Twoje oczekiwania czy nie?
A może warto by było pokazywać mu, że jest w porządku i wtedy, gdy robi wszystko „jak trzeba”, i wtedy, gdy przechodzi trudne chwile, i wtedy, gdy nie może czegoś zrozumieć, i wtedy, gdy nic nie jest w stanie zrobić?” Pomyśl, jak by to było odczuwać radość w sercu niezależnie od tego, co robi Twoje dziecko…
Dlatego właśnie ten zachwyt jest taki ważny. Ćwicz się w zachwycie. Nad różnymi rzeczami. Nad tym, że wstaje słońce, nad tym, że ktoś się uśmiechnął do Ciebie, powiedział dobre słowo, zainspirował. Nad tym, że oglądasz w telewizji naszą reprezentację piłkarzy ręcznych, jak śpiewają hymn przed meczem wraz z tysiącami kibiców i myślisz sobie, jakie to mocarne. Nad tym, jak ktoś ma wyćwiczone ciało. Zachwycaj się tym, że ktoś inny potrafi się zachwycać. Nieustannie ćwicz swój mięsień zachwytu, aż stanie się twardy i wypracowany, żeby Ci dobrze służył.
Oprócz Twej miłości, Twoje dziecko potrzebuje Twego zachwytu i Twej sympatii. Bez warunków, bez ocen, po prostu. Wtedy będzie chciało Ci dawać z siebie więcej.