Trudne zachowania, czyli co?

Podziel się artykułem!

Na hory­zon­cie począ­tek roku szkol­ne­go, więc jak bume­rang wra­ca temat tzw. trud­nych zacho­wań. Dla­cze­go tak zwa­nych trud­nych zacho­wań? Uży­wam okre­śle­nia „tak zwa­ne”, bo obce mi jest myśle­nie, że czło­wiek ma trud­ne zacho­wa­nia. Zacho­wa­nie jest. Zacho­wa­nie zawsze z cze­goś wyni­ka. Zacho­wa­nie zawsze ma swo­ją przy­czy­nę. To, czy uzna­my je za trud­ne, zale­ży od wie­lu czyn­ni­ków, dla­te­go wolę mówić o sytu­acjach trud­nych – trud­nych dla wszyst­kich. Temat jest, moim zda­niem, o wie­le bar­dziej zło­żo­ny, niż przed­sta­wia­ją to zarów­no samo­rzecz­ni­cy, jak oso­by z ich oto­cze­nia – rodzi­ce, nauczy­cie­le, oso­by postronne.

Gdy­by­śmy się dobrze zasta­no­wi­li, momen­ty, któ­re przy­spa­rza­ją niko­mu nie­po­trzeb­nych emo­cji lub w jakiś spo­sób spra­wia­ją trud­ność, moż­na podzie­lić na gru­py i podgrupy.

Gru­pa pierw­sza to sytu­acje, gdy czło­wiek w spek­trum robi dla sie­bie coś, co jest mu potrzeb­ne – żeby  się wyre­gu­lo­wać na pozio­mie emo­cji, żeby dostar­czyć sobie okre­ślo­ny bodziec, żeby się ochro­nić, żeby doświad­czać przy­jem­no­ści pły­ną­cej z prze­wi­dy­wal­no­ści, powta­rzal­no­ści, ryt­mu – np. anga­żu­je się w tzw. sti­my, czy­li powta­rza­ją­ce się zacho­wa­nia – cho­dzi; gada do sie­bie; two­rzy bia­ły szum, mru­cząc, bucząc czy nucąc; trze­po­cze ręka­mi; stu­ka czymś; otwie­ra i zamy­ka drzwi; kiwa się; zada­je wciąż te same pytania.

Część z wymie­nio­nych dzia­łań to takie, w któ­rych czło­wiek jest sam ze sobą, nie obcią­ża­jąc w żaden spo­sób innych. Jeśli budzą one emo­cje oto­cze­nia, wyni­ka to tyl­ko i wyłącz­nie z oce­nia­nia tych zacho­wań jako nie­wła­ści­wych, złych, świad­czą­cych o tym, że z czło­wie­kiem w spek­trum „coś jest nie tak”. Wów­czas do zro­bie­nia pra­cę ma oto­cze­nie – rodzi­ce, rodzeń­stwo, dziad­ko­wie, nauczy­cie­le, tera­peu­ci – żeby zmie­nić swój spo­sób patrze­nia, żeby prze­stać roz­pa­try­wać zacho­wa­nie w kate­go­riach dobrze/​źle. Klu­czem będzie tu zro­zu­mie­nie, z cze­go zacho­wa­nie wyni­ka, po co czło­wiek je podej­mu­je, jakie korzy­ści mu przy­no­si. Kie­dy rozu­mie­my, o wie­le łatwiej o akcep­ta­cję i, o ile dopusz­cza­my otwar­tość na to, że róż­nie zaspo­ka­ja­my swo­je potrze­by, naj­czę­ściej pró­by zmie­nia­nia oso­by w spek­trum prze­sta­ją mieć miej­sce. To chy­ba gru­pa naj­prost­szych sytu­acji, gdyż wyma­ga „jedy­nie” zmia­ny myśle­nia przez otoczenie.

Sytu­acja sta­je się jed­nak o wie­le bar­dziej zło­żo­na, gdy nie­któ­re z powyż­szych zacho­wań, któ­rych powo­dy pozo­sta­ją takie same, wią­żą się z gene­ro­wa­niem przez czło­wie­ka w spek­trum bodź­ców, np. dźwię­ków, któ­re dla osób z oto­cze­nia sta­ją się trud­ne do znie­sie­nia, szcze­gól­nie jeśli trwa­ją dłu­go lub wystę­pu­ją po wie­lo­kroć w cią­gu dnia. Bodź­ce owe mogą zwy­czaj­nie obcią­żać fizjo­lo­gię rodzi­ców, opie­ku­nów, nauczy­cie­li. Tak jak prze­bodź­co­wa­nia, prze­cią­że­nia mogą doświad­czać i wciąż doświad­cza­ją oso­by z auty­zmem, podob­nie doświad­cza tego ich oto­cze­nie na sku­tek bodź­ców, któ­re gene­ru­ją auty­ści. Jeśli czło­wiek w spek­trum doma­ga się okre­ślo­ne­go zacho­wa­nia, np. udzie­la­nia wciąż odpo­wie­dzi na to samo pyta­nie, jeśli „pro­du­ku­je” dzia­ła­nia, któ­re są meczą­ce dla ukła­dów ner­wo­wych osób wokół, to oka­zu­je się, że mimo całe­go rozu­mie­nia, chę­ci wspar­cia i akcep­ta­cji, cza­sem oto­cze­nie, będąc same­mu prze­cią­żo­nym, nie daje rady i poja­wia się trud­ność – cza­sem tyl­ko po stro­nie oto­cze­nia, a cza­sem po obu stro­nach ( w zależ­no­ści od powo­du zacho­wa­nia czło­wie­ka z autyzmem).

Cza­sem powód zacho­wa­nia jest bar­dzo przy­jem­ny, bo np. czło­wiek chce oka­zać sym­pa­tię, ale spo­sób, w jaki to robi jest dla odbior­cy nie­faj­ny, bo np. jest doty­ka­ny, kle­pa­ny, pod­czas gdy bar­dzo tego nie lubi i sobie tego nie życzy. Oso­ba kle­pa­na wie, że jest kle­pa­na w dobrych inten­cjach, że to kle­pa­nie jest wyra­zem zado­wo­le­nia, co nie zmie­nia tego, że na pozio­mie jej doświad­cze­nia naru­sza­ne są jej gra­ni­ce. Nie­jed­no­krot­nie mimo komu­ni­ko­wa­nia tego oso­bie z auty­zmem jej zdol­ność kon­tro­li wła­snych dzia­łań jest nie­wy­star­cza­ją­ca, by zmie­nić zacho­wa­nie i poja­wia się kło­pot. Czło­wiek z auty­zmem chce dobrze, odbior­ca to rozu­mie, ale nie chce takiej for­my oka­zy­wa­nia sym­pa­tii i wszyst­kim jest trudno.

Kolej­na gru­pa sytu­acji to takie, gdy oso­bie z auty­zmem jest trud­no, bo jest nie­zro­zu­mia­na, bo jej potrze­by nie są zaspo­ko­jo­ne, bo doświad­cza prze­cią­że­nia ukła­du ner­wo­we­go tym, co się dzie­je lub tym, co sku­mu­lo­wa­ło się w cią­gu dnia, bo coś ją boli, a nie jest w sta­nie tego zako­mu­ni­ko­wać. Ogól­nie rzec ujmu­jąc moż­na okre­ślić takie kon­tek­sty jako trud­ność ze wza­jem­nym zro­zu­mie­niem się. Czło­wie­ko­wi w spek­trum jest trud­no, pró­bu­je za wszel­ką cenę sobie w taki czy inny spo­sób pomóc, a oto­cze­nie nie ma poję­cia, o co cho­dzi i jest klops. Wszyst­kim jest trud­no. Wszy­scy chcą, żeby sytu­acja prze­sta­ła mieć miej­sce, ale nie potra­fią z niej wyjść. Trud­no jest wszyst­kim. Nie tyl­ko oso­bie z auty­zmem. W takich momen­tach nie­jed­no­krot­nie rodzic, opie­kun, rodzeń­stwo czy nauczy­ciel doświad­cza­ją ogrom­ne­go poczu­cia bez­rad­no­ści wyni­ka­ją­ce­go z nie­zro­zu­mie­nia źró­dła zacho­wa­nia. Brat nie jest w sta­nie objąć rozu­mem tego, że ulu­bio­na zaba­wa nagle jest przy­czyn­kiem do krzy­ku wnie­bo­gło­sy, bo nie ma poję­cia, że czło­wiek jest tak prze­cią­żo­ny całym dniem, że klo­cek poda­ny nie w tym kolo­rze był tyl­ko kro­plą, któ­ra prze­wa­ży­ła szalę.

Nie zawsze łatwo powią­zać zacho­wa­nie z jego przy­czy­ną. Nie zawsze jest to oczy­wi­ste. Nie zawsze wystar­czy nam uważ­no­ści, by prze­ana­li­zo­wać sytu­ację, by zapy­tać u źró­dła, o co cho­dzi. Nie zawsze czło­wiek będzie w sta­nie nam powie­dzieć, bo nie zawsze potra­fi choć­by sam roz­po­znać, co się z nim dzie­je i dla­cze­go, nie mówiąc o tym, że nie zawsze umie to zakomunikować.

Jesz­cze inna gru­pa to zacho­wa­nia pole­ga­ją­ce na nisz­cze­niu, rzu­ca­niu, obra­ża­niu, szar­pa­niu, biciu osób z oto­cze­nia przez ludzi w spek­trum. Cza­sem powód jest łatwy do uchwy­ce­nia, a czę­sto ma źró­dło we wcze­śniej­szych doświad­cze­niach, któ­re mogły się przy­czy­nić do pew­nych wzor­ców reago­wa­nia. Takie zacho­wa­nia zawsze wyni­ka­ją z dys­kom­for­tu czło­wie­ka, z tego, że z czymś sobie nie radzi, że jest mu zbyt trud­no. Dla osób z oto­cze­nia to też sytu­acja trud­na, cza­sem nie­bez­piecz­na, cza­sem sat­no­wią­ca zagro­że­nie życia. Wszyst­kim jest w takich momen­tach trudno.

Musi­my pamię­tać, że po obu stro­nach są ludzie. Po obu stro­nach są ludzie, któ­rzy mają dobre inten­cje i któ­rzy chcą, żeby było dobrze. Nie zawsze się rozu­mie­ją, nie zawsze mają dość umie­jęt­no­ści, ale są. Po obu stro­nach są tyl­ko i aż ludzie. Nad­mier­ne sku­pia­nie się na oso­bach w spek­trum i ich zacho­wa­niach, podob­nie jak nad­mier­ne sku­pia­nie się na oto­cze­niu i jego ocze­ki­wa­niach zawsze będzie powo­do­wa­ło bie­gu­no­wość, a tym samym będzie dzie­lić, będzie utrud­niać doj­ście do wypra­co­wa­nia roz­wią­zań, któ­re będą jak naj­bar­dziej łagod­ne i korzyst­ne dla obu stron. Pamię­taj­my, że jak­kol­wiek róż­ni­my się spo­so­ba­mi, w jakie zaspo­ka­ja­my swo­je potrze­by, w naszym rdze­niu jeste­śmy tacy sami. Wte­dy wszyst­kim nam będzie się razem żyło łatwiej. Wszak wszy­scy jeste­śmy ludźmi.

Zasób 5

W Drodze... – by z autyzmem żyło się łatwiej

W Drodze… to mój bezpłatny newsletter, który wydaję od wielu lat i który stworzyłam, by Cię inspirować, podtrzymywać na duchu, skłaniać do zadawania pytań i szukania na nie odpowiedzi. Dzielę się w nim swoim doświadczeniem, swoimi obserwacjami i przemyśleniami dotyczącymi życia z autyzmem w tle. Informuję w nim także, co u mnie słychać, co zgłębiam, czego się uczę, czego uczę innych, więc jak chcesz być na bieżąco, zapisz się na mój newsletter* a w zamian zyskasz dostęp do dwóch seminariów, które dla Ciebie nagrałam.