Na horyzoncie początek roku szkolnego, więc jak bumerang wraca temat tzw. trudnych zachowań. Dlaczego tak zwanych trudnych zachowań? Używam określenia „tak zwane”, bo obce mi jest myślenie, że człowiek ma trudne zachowania. Zachowanie jest. Zachowanie zawsze z czegoś wynika. Zachowanie zawsze ma swoją przyczynę. To, czy uznamy je za trudne, zależy od wielu czynników, dlatego wolę mówić o sytuacjach trudnych – trudnych dla wszystkich. Temat jest, moim zdaniem, o wiele bardziej złożony, niż przedstawiają to zarówno samorzecznicy, jak osoby z ich otoczenia – rodzice, nauczyciele, osoby postronne.
Gdybyśmy się dobrze zastanowili, momenty, które przysparzają nikomu niepotrzebnych emocji lub w jakiś sposób sprawiają trudność, można podzielić na grupy i podgrupy.
Grupa pierwsza to sytuacje, gdy człowiek w spektrum robi dla siebie coś, co jest mu potrzebne – żeby się wyregulować na poziomie emocji, żeby dostarczyć sobie określony bodziec, żeby się ochronić, żeby doświadczać przyjemności płynącej z przewidywalności, powtarzalności, rytmu – np. angażuje się w tzw. stimy, czyli powtarzające się zachowania – chodzi; gada do siebie; tworzy biały szum, mrucząc, bucząc czy nucąc; trzepocze rękami; stuka czymś; otwiera i zamyka drzwi; kiwa się; zadaje wciąż te same pytania.
Część z wymienionych działań to takie, w których człowiek jest sam ze sobą, nie obciążając w żaden sposób innych. Jeśli budzą one emocje otoczenia, wynika to tylko i wyłącznie z oceniania tych zachowań jako niewłaściwych, złych, świadczących o tym, że z człowiekiem w spektrum „coś jest nie tak”. Wówczas do zrobienia pracę ma otoczenie – rodzice, rodzeństwo, dziadkowie, nauczyciele, terapeuci – żeby zmienić swój sposób patrzenia, żeby przestać rozpatrywać zachowanie w kategoriach dobrze/źle. Kluczem będzie tu zrozumienie, z czego zachowanie wynika, po co człowiek je podejmuje, jakie korzyści mu przynosi. Kiedy rozumiemy, o wiele łatwiej o akceptację i, o ile dopuszczamy otwartość na to, że różnie zaspokajamy swoje potrzeby, najczęściej próby zmieniania osoby w spektrum przestają mieć miejsce. To chyba grupa najprostszych sytuacji, gdyż wymaga „jedynie” zmiany myślenia przez otoczenie.
Sytuacja staje się jednak o wiele bardziej złożona, gdy niektóre z powyższych zachowań, których powody pozostają takie same, wiążą się z generowaniem przez człowieka w spektrum bodźców, np. dźwięków, które dla osób z otoczenia stają się trudne do zniesienia, szczególnie jeśli trwają długo lub występują po wielokroć w ciągu dnia. Bodźce owe mogą zwyczajnie obciążać fizjologię rodziców, opiekunów, nauczycieli. Tak jak przebodźcowania, przeciążenia mogą doświadczać i wciąż doświadczają osoby z autyzmem, podobnie doświadcza tego ich otoczenie na skutek bodźców, które generują autyści. Jeśli człowiek w spektrum domaga się określonego zachowania, np. udzielania wciąż odpowiedzi na to samo pytanie, jeśli „produkuje” działania, które są meczące dla układów nerwowych osób wokół, to okazuje się, że mimo całego rozumienia, chęci wsparcia i akceptacji, czasem otoczenie, będąc samemu przeciążonym, nie daje rady i pojawia się trudność – czasem tylko po stronie otoczenia, a czasem po obu stronach ( w zależności od powodu zachowania człowieka z autyzmem).
Czasem powód zachowania jest bardzo przyjemny, bo np. człowiek chce okazać sympatię, ale sposób, w jaki to robi jest dla odbiorcy niefajny, bo np. jest dotykany, klepany, podczas gdy bardzo tego nie lubi i sobie tego nie życzy. Osoba klepana wie, że jest klepana w dobrych intencjach, że to klepanie jest wyrazem zadowolenia, co nie zmienia tego, że na poziomie jej doświadczenia naruszane są jej granice. Niejednokrotnie mimo komunikowania tego osobie z autyzmem jej zdolność kontroli własnych działań jest niewystarczająca, by zmienić zachowanie i pojawia się kłopot. Człowiek z autyzmem chce dobrze, odbiorca to rozumie, ale nie chce takiej formy okazywania sympatii i wszystkim jest trudno.
Kolejna grupa sytuacji to takie, gdy osobie z autyzmem jest trudno, bo jest niezrozumiana, bo jej potrzeby nie są zaspokojone, bo doświadcza przeciążenia układu nerwowego tym, co się dzieje lub tym, co skumulowało się w ciągu dnia, bo coś ją boli, a nie jest w stanie tego zakomunikować. Ogólnie rzec ujmując można określić takie konteksty jako trudność ze wzajemnym zrozumieniem się. Człowiekowi w spektrum jest trudno, próbuje za wszelką cenę sobie w taki czy inny sposób pomóc, a otoczenie nie ma pojęcia, o co chodzi i jest klops. Wszystkim jest trudno. Wszyscy chcą, żeby sytuacja przestała mieć miejsce, ale nie potrafią z niej wyjść. Trudno jest wszystkim. Nie tylko osobie z autyzmem. W takich momentach niejednokrotnie rodzic, opiekun, rodzeństwo czy nauczyciel doświadczają ogromnego poczucia bezradności wynikającego z niezrozumienia źródła zachowania. Brat nie jest w stanie objąć rozumem tego, że ulubiona zabawa nagle jest przyczynkiem do krzyku wniebogłosy, bo nie ma pojęcia, że człowiek jest tak przeciążony całym dniem, że klocek podany nie w tym kolorze był tylko kroplą, która przeważyła szalę.
Nie zawsze łatwo powiązać zachowanie z jego przyczyną. Nie zawsze jest to oczywiste. Nie zawsze wystarczy nam uważności, by przeanalizować sytuację, by zapytać u źródła, o co chodzi. Nie zawsze człowiek będzie w stanie nam powiedzieć, bo nie zawsze potrafi choćby sam rozpoznać, co się z nim dzieje i dlaczego, nie mówiąc o tym, że nie zawsze umie to zakomunikować.
Jeszcze inna grupa to zachowania polegające na niszczeniu, rzucaniu, obrażaniu, szarpaniu, biciu osób z otoczenia przez ludzi w spektrum. Czasem powód jest łatwy do uchwycenia, a często ma źródło we wcześniejszych doświadczeniach, które mogły się przyczynić do pewnych wzorców reagowania. Takie zachowania zawsze wynikają z dyskomfortu człowieka, z tego, że z czymś sobie nie radzi, że jest mu zbyt trudno. Dla osób z otoczenia to też sytuacja trudna, czasem niebezpieczna, czasem satnowiąca zagrożenie życia. Wszystkim jest w takich momentach trudno.
Musimy pamiętać, że po obu stronach są ludzie. Po obu stronach są ludzie, którzy mają dobre intencje i którzy chcą, żeby było dobrze. Nie zawsze się rozumieją, nie zawsze mają dość umiejętności, ale są. Po obu stronach są tylko i aż ludzie. Nadmierne skupianie się na osobach w spektrum i ich zachowaniach, podobnie jak nadmierne skupianie się na otoczeniu i jego oczekiwaniach zawsze będzie powodowało biegunowość, a tym samym będzie dzielić, będzie utrudniać dojście do wypracowania rozwiązań, które będą jak najbardziej łagodne i korzystne dla obu stron. Pamiętajmy, że jakkolwiek różnimy się sposobami, w jakie zaspokajamy swoje potrzeby, w naszym rdzeniu jesteśmy tacy sami. Wtedy wszystkim nam będzie się razem żyło łatwiej. Wszak wszyscy jesteśmy ludźmi.