Komunikacja – cecha nas, ludzi. Podstawowa potrzeba. Każdy z nas się komunikuje. W taki czy inny sposób. Teoretycznie każdy potrafi to robić, a jednak… wcale nie jest to takie proste. To trudności w komunikacji, w dogadaniu się są najczęstszym powodem nieporozumień, rozpadów związków, końców przyjaźni. Co zatem czyni ją taką trudną? Czemu przysparza nam aż tylu kłopotów?
Przede wszystkim popełniamy wielki błąd, traktując komunikację jako oczywistość. Uważamy za pewnik, że potrafimy się komunikować, a ma to wynikać z samego faktu, że jesteśmy ludźmi. Dlatego nikt tego nie uczy. Nikt nie uczy mechanizmów, jakimi rządzi się komunikacja. Nikt nie tłumaczy istoty tego złożonego procesu, bo przecież każdy to „wie”.
Nie wyjaśnia się nam, a potem my nie wyjaśniamy naszym potomnym, że komunikacja to proces nastawiony na drugiego człowieka, na to, by się z nim porozumieć. Porozumieć, znaczy usłyszeć, poznać, czegoś o nim dowiedzieć, skonfrontować, zgodzić, zainspirować, skłonić do refleksji, poczuć przynależność.
Nie uczy się nas słuchania i ma to miejsce od najmłodszych lat. Przecież dorośli zawsze dobrze wiedzą, co dziecko chce powiedzieć, więc dopowiadają, przerywają w pół słowa, odpowiadają na pytanie, zanim młody człowiek zdąży je wypowiedzieć do końca. A potem ten młody człowiek dorasta i robi to samo innym, bo jest przekonany, że tak należy. Smutna prawda jest taka, że nie słuchamy siebie wzajemnie. Słyszymy, ale nie słuchamy. Nie kierujemy aktywnie naszej uwagi na rozmówcę, co jest niezbędnym warunkiem, by go usłyszeć.
Nie uczy się nas tym samym zainteresowania tym drugim, tym innym. Zabija się w nas ciekawość osoby, którą mamy przed sobą. Nie muszę chyba mówić, że ma to ścisły związek z niesłuchaniem. Warto sobie zadać pytanie, czym to skutkuje. Gdy nie jesteśmy ciekawi, nie angażujemy się. Gdy nie jesteśmy ciekawi, kontakt pozostaje bardzo powierzchowny nawet w tych relacjach, które powinny być naprawdę głębokie. Gdy nie jesteśmy ciekawi, nie będziemy dopytywać, bo nawet nie wiemy, o co. Gdy nie jesteśmy szczerze zainteresowani, będziemy czytać w myślach, bo wtedy komunikacja przebiega szybciej. Nieważne, jaka jest jej jakość, ale oszczędzamy czas, co w obecnym świecie często jest znacznie większą wartością niż porozumienie z drugim człowiekiem. Gdy czytamy człowiekowi w myślach, dajemy wyraz temu, że wiemy lepiej, co chce powiedzieć, a nic skuteczniej nie zniechęca do komunikacji i nie prowadzi do wycofania się z niej. Warto sobie uzmysłowić, że kiedy wiemy lepiej, nie widzimy człowieka, tylko nasze myśli o nim. Czy na pewno o to nam chodzi?
Nie bierzemy odpowiedzialności za proces komunikacyjny. Zapominamy, że proces komunikacyjny jest bardzo niedoskonały. Mnóstwo w nim chaosu i hałasu, które czynią zakłócenia. Nie sprawdzamy, czy partner rozumie komunikat zgodnie z naszą intencją ani czy my dobrze zrozumieliśmy to, co przekazał nasz rozmówca, a ludzie naprawdę w bardzo odmienny sposób potrafią nie tylko rozumieć, ale nawet słyszeć to samo. Nie monitorujemy, czy nasz partner komunikacyjny jest zainteresowany tym, co mówimy, nie analizujemy informacji zwrotnych, jakie wciąż nam wysyła.
Jesteśmy w komunikacji zbyt skupieni na sobie zamiast na drugim człowieku. Skutkiem tego niejednokrotnie przypisujemy naszemu rozmówcy złe intencje, mimo że nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Bierzemy przekaz do siebie, zapominając o tym, że, naprawdę, nie wszystko jest o nas.
Nie potrafimy dawać informacji zwrotnych, zamiast tego serwując wszem i wobec krytykę. Zamiast mówić z pozycji JA o swoich odczuciach i dzielić się swoją perspektywą, formułujemy komunikaty w sposób oceniający drugiego człowieka, co stanowi gwarancję niepowodzenia w komunikacji. Dajemy rady, o które nikt nie prosił, a to, z kolei, najlepszy sposób, by znajomi zniknęli z naszego życia, bo kto by chciał tego słuchać?
Nie dajemy czasu. Czasu na pomyślenie. Chcemy wszystko natychmiast, chcemy wszystko fast, a prawdziwa, głęboka komunikacja jest procesem slow – wymaga czasu. Niestety, najczęściej w codziennym życiu tego czasu nie dajemy. Złościmy się, że ktoś nie odpowiada wystarczająco szybko na pytanie, że nie reaguje natychmiast, więc odpowiadamy za niego, robimy awanturę albo się obrażamy, interpretując odroczoną reakcję jako znak, że nie chce z nami gadać.
Wreszcie, nie przyznajemy się, że nie potrafimy się komunikować, że to wcale nie jest takie łatwe. Jeśli nie uznamy najpierw, że mamy kłopot, raczej trudno nam będzie podjąć działania zmierzające do polepszenia komunikacji. A komunikacji warto się uczyć, bo to piękny proces. Proces odkrywania drugiego człowieka i proces naszego się w nim przeglądania. Nasz trud zostanie nagrodzony.