Cudowna moc rutyn

Podziel się artykułem!

Ruty­na – sło­wo czę­sto koja­rzo­ne z nudą, apa­tią, mara­zmem. W dzi­siej­szym świe­cie, gdzie tak bar­dzo ceni się kre­atyw­ność, łatwo zgu­bić to, co w ruty­nie naj­pięk­niej­sze – prze­wi­dy­wal­ność, poczu­cie bez­pie­czeń­stwa, plan. To wła­śnie nasze ruty­ny spra­wia­ją, że czu­je­my się pew­nie w danej sytu­acji, że wie­my, co robić, że nie musi­my wszyst­kie­go two­rzyć od nowa.

Ruty­ny dają poczu­cie sta­bil­no­ści. Kie­dy je reali­zu­je­my, wie­my, że wszyst­ko się toczy usta­lo­nym przez nas ryt­mem. Codzien­ne nawy­ki i powta­rzal­ne czyn­no­ści poma­ga­ją utrzy­mać porzą­dek i orga­ni­za­cję cza­su. Regu­lar­ne wyko­ny­wa­nie okre­ślo­nych zadań o sta­łych porach to nic inne­go jak oszczę­dza­nie naszej życio­wej ener­gii i dostar­cza­nie sobie poczu­cia spraw­stwa wyni­ka­ją­ce­go z tego, że reali­zu­je­my nasz plan.

Ruty­ny to tak­że for­ma samo­opie­ki i stra­te­gia auto­re­gu­la­cji. Regu­lar­nie wyko­ny­wa­ne zada­nia – od picia poran­nej kawy przez ćwi­cze­nia, odra­bia­nie lek­cji, spa­ce­ry,  usta­lo­ne godzi­ny pra­cy – trzy­ma­ją nas w przy­jem­nych ramach prze­wi­dy­wal­no­ści, a tym samym poczu­cia bez­pie­czeń­stwa. Każ­dy z nas potrze­bu­je poczu­cia bez­pie­czeń­stwa, by móc anga­żo­wać się roz­ma­ite zada­nia. Im więk­szy poziom wyzwa­nia, tym wię­cej sta­bil­no­ści potrze­bu­je­my, a tę przy­no­szą nam rutyny.

Rytu­ały two­rzą z rze­czy zwy­kłych coś bar­dzo waż­ne­go. Zazna­cza­ją waż­ne momen­ty, infor­mu­ją nas o naszej sku­tecz­no­ści. Trud­no sobie wyobra­zić wycho­wy­wa­nie małe­go dziec­ka bez rutyn, bez powta­rzal­no­ści, bez ryt­mu. Rytu­ały dostar­cza­ją wie­dzy o tym, że wszyst­ko jest w porząd­ku, że dobrze dzia­ła, że moż­na czuć się bezpiecznie.

Małe dzie­ci są mistrza­mi rutyn i rytu­ałów. Doma­ga­ją się czy­ta­nia w kół­ko tych samych ksią­że­czek, odgry­wa­nia tej samej zaba­wy, pil­nu­ją, by waż­ne dla nich spra­wy prze­bie­ga­ły w okre­ślo­ny spo­sób. Chcą jeść z ulu­bio­nej miski i koniecz­nie tą, a nie inną łyż­ką. Kie­dy patrzy­my na samo­dziel­ną zaba­wę małe­go dziec­ka, trud­no oprzeć się wra­że­niu, że w kół­ko powta­rza to samo dzia­ła­nie. Po co tak robi? Napeł­nia się daną czyn­no­ścią, zgłę­bia ją, co nie tyl­ko pozwa­la ją zro­zu­mieć, ale tak­że dostar­cza fan­ta­stycz­ne­go poczu­cia spraw­stwa, czy­li zado­wo­le­nia ze swo­jej sku­tecz­no­ści – z tego, że zadzia­ło się zgod­nie z jego prze­wi­dy­wa­niem. Chy­ba śmia­ło moż­na zary­zy­ko­wać stwier­dze­nie, że wszy­scy uwiel­bia­my momen­ty, gdy spra­wy idą dokład­nie tak, jak zapla­no­wa­li­śmy. Czu­je­my wte­dy to przy­jem­ne mro­wie­nie w cie­le i poja­wia się w nas przy­jem­na myśl o samych sobie.

Cie­ka­we, że kie­dy rytu­ały dzie­ci wykra­cza­ją poza czy­ta­nie ksią­że­czek i podob­ne kate­go­rie uzna­ne przez więk­szość za typo­we, natych­miast takie dzie­ci podej­rze­wa­ne są o autyzm. Rów­nie cie­ka­we jest to, że w przy­pad­ku osób auty­stycz­nych, przy­wią­za­nie do ich przy­zwy­cza­jeń sta­no­wi dla oto­cze­nia nie­zbi­ty dowód na ich autyzm. Rodzi się zatem pyta­nie, czy moż­na mieć ruty­ny w spo­sób bez­kar­ny? Kto decy­du­je o tym, kie­dy ruty­na jest ade­kwat­na, a kie­dy nie? Jak to jest, że u nas ruty­ny są wręcz pożą­da­ne, zaś w przy­pad­ku innych sta­ją się potwier­dze­niem ich „nie­pra­wi­dło­we­go” funk­cjo­no­wa­nia? Prze­cież wszy­scy je mamy. Wszy­scy ich potrze­bu­je­my. U wszyst­kich nas peł­nią podob­ną funkcję.

Pomyśl o chwi­lach, gdy ruty­ny nie mogą się wyda­rzać – cho­ro­ba, nagro­ma­dze­nie dodat­ko­wych spraw, nie­prze­wi­dzia­ne zda­rze­nia, a cza­sem nawet waka­cje. Poja­wia się wów­czas koniecz­ność zmia­ny ryt­mu, rezy­gnu­je­my ze sta­le wyko­ny­wa­nych czyn­no­ści w imię wyż­szej potrze­by. Ileż zło­ści, sprze­ci­wu, napię­cia budzi to w nas, że nasze dobrze zado­mo­wio­ne dzia­ła­nia nie mogą być reali­zo­wa­ne, jak lubi­my.  Od razu gorzej nam idą codzien­ne spra­wy, mamy mniej­szą ocho­tę na kon­tak­ty z inny­mi, na wszyst­ko się wku­rza­my, tra­ci­my chęć na cokolwiek.

Kre­atyw­ność jest koniecz­na – bez niej świat nie szedł­by naprzód. Spon­ta­nicz­ność jest świet­na – wspa­nia­le jest cza­sem pójść na żywioł, odpu­ścić sobie, poeks­pe­ry­men­to­wać, otwo­rzyć się na nowe, ina­czej padli­by­śmy z nudów i…

To dzię­ki codzien­nej ruty­nie może­my zauwa­żyć wyjąt­ko­we chwi­le. To powta­rzal­ność w codzien­no­ści spra­wia, że może­my doce­nić to, że jest ina­czej niż zwy­kle. I lubi­my, gdy to „ina­czej” trwa przez chwi­lę, nie za dłu­go. Nasz umysł dzia­ła poprzez kon­trast. Potrze­bu­je­my punk­tu odnie­sie­nia, by dostrzec róż­ni­cę i ruty­ny nam ten punkt odnie­sie­nia dają w cudow­nej powta­rza­ją­cej się codzien­no­ści. Nawet, gdy nasz umysł wciąż gna i robi tysiąc rze­czy na sekun­dę, nadal to ruty­ny osa­dza­ją go w bez­piecz­nym miejscu.

Cie­ka­wa jestem, jakie są Two­je ulu­bio­ne rutyny.

A może chcesz jakąś nową ruty­nę zapro­sić do swo­je­go życia?

Zasób 5

W Drodze... – by z autyzmem żyło się łatwiej

W Drodze… to mój bezpłatny newsletter, który wydaję od wielu lat i który stworzyłam, by Cię inspirować, podtrzymywać na duchu, skłaniać do zadawania pytań i szukania na nie odpowiedzi. Dzielę się w nim swoim doświadczeniem, swoimi obserwacjami i przemyśleniami dotyczącymi życia z autyzmem w tle. Informuję w nim także, co u mnie słychać, co zgłębiam, czego się uczę, czego uczę innych, więc jak chcesz być na bieżąco, zapisz się na mój newsletter* a w zamian zyskasz dostęp do dwóch seminariów, które dla Ciebie nagrałam.