Dowiadujesz się, że koleżanka zabiera córkę na hipoterapię i natychmiast masz przymus zrobienia tego samego. Nie szkodzi, że najbliższa stajnia oddalona jest kawał drogi od Waszego domu.
Słyszysz, że znajomi jadą na delfiny i od razu sprawdzasz stan finansów, kombinując, jak to zrobić, żebyście Wy też pojechali.
Docierają do Ciebie wieści o kolejnych badaniach czy interwencjach medycznych, które przeprowadzają inni rodzice, więc plujesz sobie w brodę, że Ty tego jeszcze nie robisz.
Przykłady można by mnożyć.
Czy robię dla mojego dziecka wszystko?
(„dziecko” to skrót myślowy oznaczający osoby z ASD w każdym wieku)
To pytanie dźwięczy w głowie każdej matki, której dziecko wymaga szczególnej troski. Co więcej, ono nigdy nie przestaje wybrzmiewać. Zmienia się jego tonacja, czasem brzmi ciszej, ale niezmiennie gdzieś się w myślach kołacze.
Być może wyrzucasz sobie, że nie jesteś dość przedsiębiorcza, bo inne matki zakładają fundacje, organizują miejsca pobytu dla swych dzieci, zmieniają rzeczywistość a Ty nie.
A może masz do siebie pretensje, że brakuje Ci odwagi, żeby zrezygnować z pracy na rzecz dziecka albo wręcz przeciwnie, by pójść do pracy i tym samym spędzać z nim mniej czasu?
Być może obwiniasz siebie, że nie nauczyłaś się wystarczająco dobrze angielskiego i teraz nie masz dostępu do wszystkich nowinek tak szybko jaki inni.
Dość często powtarzam, że autyzm miesza nam w głowach. Potrafi zwieść na manowce w niezauważalny sposób, sprawiając, że zdroworozsądkowa rodzicielska troska przeradza się w delikatny obłęd nierzadko połączony z poczuciem winy, że nie robisz wystarczająco dużo.
Skąd to wiem?
Bardzo wiele pomysłów jak wyżej przerobiłam na własnej skórze a moim szczytowym wyczynem w ramach tzw. obłędu autystycznej matki była chęć zakupienia dawno temu, kiedy w Polsce jeszcze o tym nie słyszano, komory hiperbarycznej. Na szczęście mam mocno stąpającego po ziemi męża, który potrafi skutecznie studzić moje odpały, ponadto nie było gdzie komory wstawić i chwała Bogu, bo pewnie do dziś bym ją miała w swoim domu wraz z kredytem do spłacenia.
Dodatkowo codziennie rozmawiam z rodzicami, którzy stale stawiają sobie pytanie, czy robią wystarczająco dużo, czy czegoś nie zaniedbują.
Pytanie „czy czegoś nie zaniedbuję?” to bardzo ważne pytanie. Jednocześnie istotne jest, by podejść do tego w sposób analityczny, ważąc argumenty a nie ulegając emocjom i podejmując decyzje pod wpływem spotkania z koleżanką. Wymiany doświadczeń są bardzo inspirujące i niejednokrotnie stanowią dla nas ważny impuls do działania, jednak kiedy wywołują w Tobie poczucie winy, znaczy, że sprawy przyjęły niewłaściwy bieg.
Pytanie „czy robię dla mojego dziecka wszystko?” zamień na „czy dbam o to, by potrzeby mojego dziecka były zaspokojone?”
Co to oznacza?
Przede wszystkim potrzebujesz przeanalizować, być może z pomocą specjalisty, na jakim etapie rozwoju jest Twoje dziecko i jak wygląda jego funkcjonowanie. Jakie są największe przeszkody w realizowaniu celów, pokonywaniu wyzwań, w codziennym życiu? Jaka umiejętność jest mu teraz najbardziej potrzebna i jaka stanie się niezbędna w bliskim czasie?
Czy jego organizm wymaga szczególnego działania medycznego czy też nie?
Jaka interwencja jest kluczowa a co możecie sobie darować?
Pamiętaj, że nie jesteś w stanie robić wszystkiego. Dodatkowo nadmiernie wrażliwy umysł Twego dziecka nie jest w stanie poradzić sobie z przeciążeniem, jakie mu zaserwujesz, robiąc tzw. „wszystko”. Każdy organizm ma swoją wytrzymałość i dobrze dbać o to, by nie musiał stale pracować na maksymalnych obrotach i tym samym nie dopuszczać do dekompensacji, gdy przeciążenie interwencjami powoduje, że cały system sypie się jak domek z kart.
Zrównoważ tzw. obowiązki z przyjemnościami. Zadbaj, by Twoje dziecko miało czas na odpoczynek, na lenistwo, na nudę. Naprawdę nie musisz wypełnić każdej minuty jego życia.
Gdyby nie miało ono autyzmu, czy wpadłabyś kiedykolwiek na taki pomysł?
Pomyśl o wprowadzeniu nowego nawyku. Może to będzie aktywność fizyczna choćby w formie spaceru, jeśli dotychczas tego nie robicie? A może nauczysz dziecko grać w jakąś grę, choćby na tablecie? A może poćwiczycie włączanie muzyki? A może robienie kanapki?
Pamiętaj, że życia ma wiele barw. Terapie i interwencje to tylko jedne z nich. Życie osób z autyzmem nie powinno się w tym zakresie różnić. I tak z uwagi na to, że wszystko odczuwają i odbierają bardziej, ich doświadczenia są mocno ograniczone w porównaniu do ich rówieśników czy rodzeństwa.
Zastanów się, co sprawia Twemu dziecku przyjemność. Co lubi robić? Co Ty lubisz robić i chciałabyś z nim dzielić? Ja na przykład kocham wodę i mimo że mój syn pływa swoim stylem na „konika morskiego”, niezmiennie ciągam go na basen i pokazuję, jaka woda jest cudowna. Wszyscy w moim domu uwielbiamy góry, więc naturalne jest, że jak jest wolna chwila, zabieramy Młodego właśnie tam.
Żyjemy wszyscy tylko raz! Zadbajmy o to, by doświadczać życia w pełnym wymiarze, by barw było w nim jak najwięcej. Nie daj się powstrzymać tylko dlatego, że to trudne. Niełatwe sprawy to przecież Twoja specjalność. Twojego dziecka też. I wcale nie chodzi o to, by robić wszystko.