Pracując z ludźmi w spektrum autyzmu, można z ust rodziców jak i terapeutów usłyszeć opinie, że ktoś jest leniwy. Leniwy albo mu się nie chce. Leniwy, bo wie, co ma robić, ale tego nie robi. Leniwy, bo wciąż by się tylko przesiadał z fotela na kanapę i na odwrót. Leniwy, bo nie chce wyjść z domu. Leniwy, bo nie wstaje z łóżka, mimo że już dawno dzwonił budzik. Leniwy, bo tylko by się wyręczał innymi. Kilka ostatnio przeprowadzonych rozmów nie dawało mi spokoju i moje myśli wciąż powracały do tematu lenistwa.
Czy lenistwo naprawdę istnieje? Czy jest coś takiego jak lenistwo pierwotne? Czy ludzie są leniwi, bo naprawdę tacy są w środku, że im się nie chce?
Określenie „leniwy” często jest używane do opisania czyjegoś trybu działania, a niejednokrotnie i charakteru danej osoby. Wielki Słownik Języka Polskiego podaje, że „lenistwo to cecha kogoś, kto nie ma chęci do działania i komu trwanie w bezczynności sprawia przyjemność”. Jak zatem jest z tym lenistwem i czy ludzie w spektrum, podobnie jak cała reszta populacji, nie robią różnych rzeczy, bo są leniwi i im się nie chce, a może chodzi o coś innego?
Nauka mówi, że w nasz układ nerwowy mamy odgórnie jako ludzie wbudowaną motywację, napęd, chęć uczenia się. Oczywiście stan naszej motywacji będzie zależny od naszych doświadczeń, gdyż pozytywne będą ją wzmacniać, a te nieprzyjemne osłabiać, niemniej ona w nas jest. Dodatkowo nasz umysł charakteryzuje dążenie do coraz większej złożoności, co oznacza, że intuicyjnie poszukujemy nowych sposobów zastosowania tego, co już umiemy, sprawdzamy, co jeszcze można z tym zrobić. Wszyscy my, ludzie, z autyzmem czy bez niego, chcemy być sprawczy, chcemy doświadczać swych kompetencji, chcemy, by nam dobrze szło w życiu, chcemy czuć się z innymi dobrze i by oni czuli się dobrze z nami.
Kiedy zatem pojawia się stwierdzenie, że ktoś jest leniwy? Gdy istnieją tzw. obiektywne przesłanki, że człowiek powinien czy mógłby coś zrobić, a tego nie robi. Ma plan zadań do zrobienia, ale ich nie realizuje. Doskonale potrafi się obsłużyć, ale tego nie robi i szuka, kto mógłby go wyręczyć. Wie, czego się od niego oczekuje, a zachowuje się, jakby miał to w głębokim poważaniu. A z czego może wynikać niepodejmowanie działania? Czasem mogą to być korzyści, które najczęściej nie są uświadomione, przynajmniej dopóki się człowiek nad nimi celowo nie pochyli. Czasem mogą to być inne powody.
Zaniechanie działania może chronić przed szeroko i różnie rozumianą porażką. Przed tym, że okaże się, że inni sobie radzą lepiej; że nie robię tego aż tak dobrze, jak bym chciała; że zostanę wystawiona na ocenę; że efekt okaże się zgoła inny, niż bym chciała. Mogę unikać robienia ze strachu i nie ma większego znaczenia, czy ten strach jest „obiektywnie” uzasadniony. Nie ma obiektywnie uzasadnionego strachu. Każdy z nas przeżywa tę samą sytuację inaczej i to nasze przeżywanie właśnie ma największe znaczenie.
Może być tak, że nie robię, bo nie mam zasobów. Nie mam siły, jestem wyczerpana, za dużo mam na swoich barkach, czuję przytłoczenie, mój układ nerwowy nie daje rady. Osobiście, im więcej o tym myślę, tym trudniej mi się przychylić do tezy, że ludzie nie robią rzeczy, bo im się nie chce. Czyż naprawdę nie mamy ochoty robić rzeczy, jeśli jesteśmy wypoczęci, syci, szczęśliwi, w dobrostanie fizycznym i mentalnym? Czyż nie mamy wtedy napędu? Także do posiedzenia w bezruchu? Kiedy mamy się dobrze, nic nierobienie jest wynikiem naszego wyboru, a jak jest, gdy mamy się gorzej? Jak jest, gdy w naszej neurologii sprawy mają się trochę inaczej? Czy też jest to kwestia decyzji, czy raczej nieświadomych mechanizmów zabezpieczających, które uruchamia nasz układ nerwowy?
Kiedy pamiętamy, że podstawowym zadaniem naszego układu nerwowego jest nam zapewnić przetrwanie, unikać zagrożenia, chronić nas, uzmysławiamy sobie, że stan fizjologiczny ma znaczenie większe znaczenie dla tego, jak działamy, niż może się wydawać. Nasz stan będzie miał wpływ na nasze emocje, będzie miał wpływ na naszą wydajność. Gdy system pracuje efektywnie, wydatkujemy minimalną ilość energii. Gdy coś w nim nie działa optymalnie, będziemy to kompensować. Czasem bardzo dużym kosztem, wyczerpując bezcenne zasoby i często nie będąc w stanie ich odbudować. I czasem najlepszą ze strategii naszego organizmu, by sobie poradzić, będzie to, co powszechnie jest nazywane lenistwem.
Jeśli chcesz zrozumieć na ten temat więcej i razem ze mną łączyć kropki, zapraszam Cię na szkolenie HANDLE I oraz II stopnia.