Inkluzywne święta, inkluzywna codzienność.

Podziel się artykułem!

Przed nami Świę­ta. Czas szcze­gól­ny. Z jed­nej stro­ny dłu­go wycze­ki­wa­ny, z dru­giej obfi­tu­ją­cy w roz­ma­ite wyzwa­nia. Bo dużo się dzie­je… Bo szyb­ko się dzie­je… Bo spo­tka­nia… Bo mnó­stwo bodź­ców… Bo ocze­ki­wa­nia… Bo rze­czy do zro­bie­nia… Bo emo­cje… Bo…

To czas, kie­dy napraw­dę dużo i czę­sto szyb­ko się dzie­je, a to ozna­cza, że bar­dzo łatwo prze­oczyć kogoś, kto ma mniej­sze kom­pe­ten­cje we włą­cza­niu się w roz­ma­ite dzia­ła­nia. Ta trud­ność może wyni­kać z róż­nych powo­dów. Może być, że czło­wiek nie dołą­cza, bo nikt nie zapy­tał, czy ma ocho­tę, a on sam nie ma odwa­gi tego zgło­sić. Może być, że bra­ku­je mu umie­jęt­no­ści i narzę­dzi komu­ni­ka­cyj­nych, by powie­dzieć o swej potrze­bie. Może być, że tem­po tego, co wokół, jest tak szyb­kie, że od razu na wej­ściu dys­kwa­li­fi­ku­je. Może być, że nie ma poję­cia, jak zro­bić, by się włą­czyć. Może być, że mno­gość bodź­ców jest tak przy­tła­cza­ją­ca, że unie­moż­li­wia zaan­ga­żo­wa­nie. Może być, że to zupeł­nie nie­in­te­re­su­ją­ce i zwy­czaj­nie są inne cie­kaw­sze sprawy.

Co z tego wyni­ka? Bar­dzo róż­nie wyni­ka.
Jed­ni pój­dą w wyco­fa­nie. Wyco­fu­ję się, bo nie wiem, co mogę zro­bić. Wyco­fu­ję się, bo nie jestem w sta­nie zako­mu­ni­ko­wać, że chcę coś zro­bić, zabrać głos, cze­goś doświad­czyć. Wyco­fu­ję się, bo mnie boli, że nikt mnie nie zauwa­ża. Wyco­fu­ję się, bo wszyst­kie­go jest za dużo. Wyco­fu­ję się, bo zada­nie jest za trud­ne. Wyco­fu­ję się w swo­je rytu­ały, bo je w peł­ni kon­tro­lu­ję, zatem przy­no­szą mi kom­fort. Wyco­fu­ję się, bo to mój spo­sób regu­lo­wa­nia emo­cji.
Ale może też być ina­czej. Nie­któ­rzy pój­dą w aktyw­ność. Przy­cho­dzę, zacze­piam i prze­szka­dzam, bo chcę przy­po­mnieć o swo­im ist­nie­niu. Robię bała­gan, kreu­ję cha­os w miej­scu zagęsz­cze­nia albo gdzie indziej, bo to mój bała­gan, a więc mam nad nim kon­tro­lę, a to ozna­cza, że przy­naj­mniej jest prze­wi­dy­wal­nie. Pró­bu­ję for­so­wać swo­ją wizję świa­ta, bo ona jest dla mnie zro­zu­mia­ła, zatem bez­piecz­na. Łapię „nakręt­kę” w cha­rak­te­ry­stycz­nej dla mnie for­mie – gadam, wyda­ję dźwię­ki, bie­gam, kiwam się, sku­bię sie­bie, krę­cę wło­sy, itd. Itp. – bo w ten spo­sób zrzu­cam ładu­nek emo­cjo­nal­ny.
Może być pomię­dzy. Wszel­kie warian­ty możliwe.

Każ­de zacho­wa­nie to komu­ni­kat. To wierz­cho­łek góry lodo­wej. Poni­żej pozio­mu wody sto­ją potrze­by oraz emo­cje wyni­ka­ją­ce z ich zaspo­ko­je­nia lub nie. Tego nie widać, dla­te­go naj­czę­ściej umy­ka to naszej uwa­dze. Zacho­wa­nie, z kolei, widać z łatwo­ścią, dla­te­go wszy­scy sku­pia­ją się wła­śnie na nim.

Czło­wiek potrze­bu­je zauwa­że­nia go nie­za­leż­nie od tego, jak się zacho­wu­je – czy idzie w wyco­fa­nie, czy w aktyw­ność. Potrze­bu­je, by dostrzec, co robi i to nazwać, nadać temu zna­cze­nie. Jak to może wyglą­dać?
Sie­dzisz w swo­im poko­ju, gdy my wyci­na­my pier­ni­ki. Zasta­na­wiam się, czy cię to nie inte­re­su­je, czy nie wiesz, jak robić to z nami.
Powie­si­łaś 3 bomb­ki i już odcho­dzisz, chy­ba potrze­bu­jesz chwi­lę odpo­cząć.
Odma­wiasz przyj­ścia do sto­łu, pew­nie ci trud­no wytrzy­mać, jak wszy­scy naraz mówią.
Idziesz do sie­bie, chy­ba zmę­czy­ły cię odgło­sy mla­ska­nia i prze­żu­wa­nia.
Bie­gasz w tę i z powro­tem, chy­ba nie możesz już się docze­kać pre­zen­tów.
Kiwasz się inten­syw­nie, musisz mieć dużo emocji.

W dobie, gdy coraz bar­dziej zda­je­my sobie spra­wę, jak bar­dzo jeste­śmy róż­ni, w jak róż­ny spo­sób zaspo­ka­ja­my swo­je potrze­by, jak roz­ma­icie regu­lu­je­my swo­je emo­cje, tzw. inklu­zyw­ność, czy­li uwzględ­nie­nie w śro­do­wi­sku każ­de­go oraz spra­wie­nie, by został usły­sza­ny, sta­no­wi nie lada przedsięwzięcie.

Dostęp­ność ozna­cza moż­li­wość dosta­nia się do budynku.

Róż­no­rod­ność ozna­cza zapro­sze­nie do stołu.

Inklu­zyw­ność ozna­cza zabra­nie gło­su przy stole.

Przy­na­leż­ność ozna­cza, że głos przy sto­le jest usłyszany.

Dostęp­ność, wbrew pozo­rom, jest naj­ła­twiej­sza do zre­ali­zo­wa­nia, bo ogra­ni­cza się do dzia­łań czy­sto tech­nicz­nych, wyko­naw­czych. Róż­no­rod­ność, inklu­zyw­ność, przy­na­leż­ność są o wie­le bar­dziej wyma­ga­ją­ce, gdyż wią­żą się ze zmia­ną postaw, spo­so­bu myśle­nia i dopie­ro za tym idzie działanie.

Od cze­go zacząć? Od roz­po­zna­nia tego, czym się róż­ni­my, a w czym jeste­śmy podob­ni. Od wypo­wie­dze­nia gło­śno potrzeb i trud­no­ści. Od sta­nię­cia każ­dy za sobą i za sobą nawza­jem. Kie­dy już co nie­co o sobie wie­my, przy­cho­dzi czas na uzna­nie. Nie zawsze będzie­my rozu­mieć, ale zawsze może­my uznać, przy­jąć, że ktoś ma w okre­ślo­ny spo­sób i już. Kie­dy już o tym roz­ma­wia­my, może­my myśleć o stra­te­giach, któ­re pozwo­lą nam ist­nieć w naszym śro­do­wi­sku zgod­nie z naszą natu­rą, z tym, kim jeste­śmy, bez koniecz­no­ści uda­wa­nia, masko­wa­nia. Następ­nie potrze­bu­je­my te dzia­ła­nia wpro­wa­dzić w życie ze świa­do­mo­ścią, że część z nich się nie spraw­dzi i będzie wyma­ga­ła mody­fi­ka­cji. Ze świa­do­mo­ścią, że zapo­mni­my i pój­dzie­my dobrze sobie zna­ną dotych­cza­so­wą ścież­ką. Ze świa­do­mo­ścią, że cza­sem nie star­czy nam zaso­bów na nowe spo­so­by dzia­ła­nia. Ze zgo­dą na to, że będzie po dro­dze mnó­stwo wpa­dek i że to część naszej wspól­nej dro­gi. Potrzeb­na nam będzie goto­wość, by o tym roz­ma­wiać, dzie­lić się tym, co dzia­ła, a co nie­ko­niecz­nie. Przy­da się otwar­tość na to, by nie tyl­ko widzieć trud­no­ści i prze­szko­dy w naszej róż­no­rod­no­ści, ale poten­cjał i zasoby.

Współ­ist­nie­nie wśród róż­nic wyma­ga od nas wszyst­kich dużo uważ­no­ści, akcep­ta­cji i zaan­ga­żo­wa­nia. Wszy­scy mamy swo­je potrze­by, podob­nie jak wszy­scy mamy swo­je ogra­ni­cze­nia. Wszy­scy mamy zdol­no­ści, nie­za­leż­nie jak bar­dzo są róż­ne. Może jak bar­dziej będzie­my się sku­piać na tym, jak wie­le nas łączy pośród tego, czym się róż­ni­my, będzie wszyst­kim łatwiej. Może już czas, byśmy zaczę­li się uczyć cele­bro­wać naszą różnorodność…

Gdy decy­du­je­my się ruszyć w podróż ku inklu­zyw­no­ści, potrze­bu­je­my pamię­tać o tym, że zasa­da mówi, że jed­nost­ka o wyż­szych kom­pe­ten­cjach zarzą­dza sys­te­mem. W prak­ty­ce ozna­cza ona, że to na bar­kach rodzi­ców, opie­ku­nów i tera­peu­tów jest mode­ro­wa­nie tego, co się dzie­je, moni­to­ro­wa­nie oraz mody­fi­ko­wa­nie dzia­łań. Pra­cę wkła­da­ją wszy­scy nie­za­leż­nie od pozio­mu funk­cjo­no­wa­nia i umie­jęt­no­ści, nie­mniej odpo­wie­dzial­ność spo­czy­wa na oso­bach bar­dziej kom­pe­tent­nych. Czę­sto tą oso­bą będziesz wła­śnie TY.

Przejdź­my zatem do kil­ku naj­częst­szych sytu­acji, któ­rych może­my się spo­dzie­wać nie tyl­ko w cza­sie świąt, ale tak­że w codzien­nym byciu razem.

WŁĄCZANIE DO ROZMOWY
Bar­dzo czę­sto czło­wiek sam nie włą­czy się do roz­mo­wy, bo nie wie, któ­rą infor­ma­cję wybrać; bo nie wie, w któ­rym momen­cie to zro­bić; bo nie chce zaj­mo­wać sobą cza­su; bo nie ma narzę­dzia do komu­ni­ka­cji; bo…
War­to być wyczu­lo­nym na takie sygna­ły jak: wyco­fa­nie lub wzrost aktyw­no­ści, na poja­wie­nie się nagle jakie­goś zacho­wa­nia, na uciecz­kę.
Pomoc­ne będzie zauwa­że­nie zacho­wa­nia, jak pisa­łam powy­żej, ale też po pro­stu pamię­ta­nie, by czło­wie­ka włą­czać do roz­mo­wy – pytać, czy chce coś powie­dzieć, o coś zapy­tać; komen­to­wać, że może chce zabrać głos. Mała rzecz, a czę­sto zmie­nia wszystko.

ODCHODZENIE OD STOŁU LUB INNYCH WSPÓLNYCH ZAJĘĆ

Nie­jed­no­krot­nie może wyni­kać z tego, że pojem­ność ukła­du ner­wo­we­go na dany moment wyczer­pa­ła się tym, co się dzie­je i czło­wiek potrze­bu­je odpo­cząć. Czę­sto trud­no wysie­dzieć przy sto­le, gdy z róż­nych powo­dów nie moż­na się włą­czyć do roz­mo­wy, a wszy­scy wokół roz­ma­wia­ją. Bywa, że dźwię­ki mla­ska­nia, prze­żu­wa­nia itp. są w odbio­rze tak gło­śne, że nie idzie wytrzy­mać. Każ­dy jest w sta­nie wytrzy­mać róż­nie dłu­go w okre­ślo­nej aktyw­no­ści – jeden czło­wiek odpad­nie po wykro­je­niu dwóch pier­ni­ków, a dru­gi będzie wał­ko­wał i wyci­nał bez koń­ca.
Zno­wu nazwa­nie tego, co obser­wu­je­my i pró­ba zin­ter­pre­to­wa­nia spra­wi, że czło­wiek poczu­je się zauważony.

WITANIE SIĘ
To czyn­ność trud­na dla wie­lu osób auty­stycz­nych. Poda­wa­nie ręki może być nie­przy­jem­ne, nie mówiąc o uści­skach czy cało­wa­niu. Zde­cy­do­wa­nie, w któ­rym momen­cie się przy­wi­tać i co powie­dzieć, może sta­no­wić trud­ność. Obsko­cze­nie wie­lu osób z pozdro­wie­nia­mi może być ponad siły. Nie­któ­rzy będą chcie­li poja­wiać się pierw­si, żeby po kolei, por­cja­mi oswa­jać się z przy­by­wa­ją­cy­mi oso­ba­mi. Inni będą przy­cho­dzić spóź­nie­ni, by unik­nąć wita­nia się ze wszyst­ki­mi i od razu usiąść do sto­łu. Co czło­wiek to stra­te­gia.
Wie­dza o tym, jak się mamy z daną aktyw­no­ścią, jest klu­czo­wa, by móc w mia­rę w kom­for­cie nawi­go­wać wśród zło­żo­no­ści rela­cji mię­dzy­ludz­kich bez koniecz­no­ści wcho­dze­nia w nie­chcia­ną for­mę kontaktu.

SKŁADANIE ŻYCZEŃ
Moment skła­da­nia życzeń to czyn­ność przez wie­lu znie­na­wi­dzo­na. Czy klep­nąć for­muł­kę „wszyst­kie­go naj­lep­sze­go”, czy wymy­ślać sper­so­na­li­zo­wa­ne życze­nia? Co powie­dzieć? Kie­dy? Czy się zno­wu ści­skać, czy wystar­czy podać rękę? A może tyl­ko ski­nie­nie gło­wą?
Cza­sem naj­bar­dziej kom­for­to­wym roz­wią­za­niem bywa zło­że­nie przez gospo­da­rza ogól­nych życzeń, a kto będzie miał potrze­bę oso­bi­ście, uczy­ni to póź­niej. Zako­mu­ni­ko­wa­nie tego jasno pozwo­li roz­wiać wąt­pli­wo­ści i wszyst­kim dostar­czy potrzeb­ne informacje.

ZAGARNIANIE PRZESTRZENI W ROZMOWIE
Bywa, że czło­wie­ko­wi trud­no się włą­czyć do roz­mo­wy, ale bywa że ją cał­ko­wi­cie domi­nu­je, dzie­ląc się z inny­mi swo­ją „zajaw­ką”. Jeśli wiesz, że ktoś z Two­ich bli­skich ma takie skłon­no­ści, ustal z nim wcze­śniej spo­sób, w jaki dasz mu sygnał, że to już moment, by tro­chę prze­stać gadać na dany temat i stwo­rzyć prze­strzeń na inne. To znacz­nie bar­dziej przy­ja­zne roz­wią­za­nie niż publicz­ne uci­sza­nie. I zno­wu, jeśli o tym roz­ma­wia­my, jeśli to o sobie wie­my i zale­ży nam na dobro­sta­nie wszyst­kich – i tych, któ­rzy potrze­bu­ją się podzie­lić swo­im zain­te­re­so­wa­niem, i tych, któ­rych pojem­ność na słu­cha­nie o jed­nym jest ogra­ni­czo­na – jeste­śmy w sta­nie prak­ty­ko­wać stra­te­gie, któ­re pozwo­lą nam o sie­bie zadbać.

ŁAPANIE „NAKRĘTKI”, ŻEBY SIĘ WYREGULOWAĆ
Wszy­scy potrze­bu­je­my regu­lo­wać swo­je emo­cje i wszy­scy to robi­my – gada­my, obgry­za­my paznok­cie, bawi­my się pier­ścion­kiem, krę­ci­my wło­sy, trzę­sie­my nogą, pod­kur­cza­my pal­ce, wygry­za­my ślu­zów­ki w policz­kach, pod­ja­da­my, pali­my papie­ro­sy, sku­bie­my war­gi, pstry­ka­my dłu­go­pi­sem, ale też bie­ga­my, kiwa­my się, macha­my ręka­mi, wyda­je­my dźwię­ki, rysu­je­my, drze­my papie­ry, stu­ka­my czymś. Moż­na by wymie­niać bez koń­ca. Ludz­kość zna tysią­ce spo­so­bów, by móc się emo­cjo­nal­nie regu­lo­wać. Myk pole­ga na tym, że oso­by auty­stycz­ne sto­sun­ko­wo czę­ściej regu­lu­ją się w spo­sób rzu­ca­ją­cy się w oczy.
Cza­sem bywa pomoc­ne uświa­do­mie­nie czło­wie­ko­wi, że „włą­czył” regu­lo­wa­nie emo­cji, żeby móc roz­po­znać, co te emo­cje budzi. Kie­dy rozu­mie­my, co nas uru­cha­mia, łatwiej tym zarzą­dzić, choć nie zawsze jest to moż­li­we. Waż­ne jed­nak, by dać prze­strzeń na to, że ktoś się regu­lu­je po swo­je­mu, o ile pozwa­la to funk­cjo­no­wać innym. Pew­nie byśmy nie chcie­li, by ktoś nam kazał wycho­dzić do oddziel­ne­go poko­ju dla­te­go, że trzę­sie­my nogą pod stołem.

Jak­kol­wiek nazy­wa­nie czło­wie­ko­wi zacho­wa­nia i pró­ba zin­ter­pre­to­wa­nia go naj­czę­ściej są bar­dzo pomoc­ne, war­to zwró­cić uwa­gę, jak to robi­my. Cza­sem powie­dze­nie tego gło­śno na forum spra­wi, że czło­wie­ko­wi będzie jesz­cze trud­niej. Wte­dy lepiej prze­ka­zać to komuś po cichu. Z dru­giej stro­ny, gdy mówi­my na głos, jest szan­sa, że inni usły­szą i ich rozu­mie­nie dla sytu­acji wzro­śnie. Nie ma tu goto­wych roz­wią­zań. Musi­my brać pod uwa­gę roz­ma­ite ele­men­ty i dopa­so­wać nasze dzia­ła­nie do sytuacji.

Moż­na by jesz­cze dłu­go pisać. Nie o to cho­dzi. Waż­ne, byśmy pamię­ta­li w tym wszyst­kim, z jak zło­żo­ną ukła­dan­ką mamy do czy­nie­nia. Zacho­wu­je­my się w okre­ślo­ny spo­sób, bo nasza potrze­ba jest zaspo­ko­jo­na albo zaspo­ko­jo­na nie jest. Nasze dzia­ła­nia mogą się zna­czą­co przy­czy­niać do kom­for­tu lub dys­kom­for­tu innych. Cza­sem będzie koniecz­ne kom­pen­so­wać za oso­by mniej kom­pe­tent­ne, prze­ka­zu­jąc w ich imie­niu waż­ne infor­ma­cje np. o tym, że się nie przy­tu­la­ją albo wyko­nu­jąc za nie okre­ślo­ne czyn­no­ści. Nie­za­leż­nie od tego, czy jeste­śmy w spek­trum neu­ro­ty­po­wo­ści, czy w spek­trum neu­ro­aty­po­wo­ści, wszy­scy potrze­bu­je­my wkła­dać pra­cę i uczyć się nowych dzia­łań. I zawsze potrze­bu­je­my pamię­tać, że to oso­by o więk­szych kom­pe­ten­cjach mają za zada­nie zarzą­dzać systemem.

Inklu­zyw­nych świat i inklu­zyw­nej codzien­no­ści dla nas wszystkich!

Zasób 5

W Drodze... – by z autyzmem żyło się łatwiej

W Drodze… to mój bezpłatny newsletter, który wydaję od wielu lat i który stworzyłam, by Cię inspirować, podtrzymywać na duchu, skłaniać do zadawania pytań i szukania na nie odpowiedzi. Dzielę się w nim swoim doświadczeniem, swoimi obserwacjami i przemyśleniami dotyczącymi życia z autyzmem w tle. Informuję w nim także, co u mnie słychać, co zgłębiam, czego się uczę, czego uczę innych, więc jak chcesz być na bieżąco, zapisz się na mój newsletter* a w zamian zyskasz dostęp do dwóch seminariów, które dla Ciebie nagrałam.