Polegać na swoim ciele

Podziel się artykułem!

Pamię­tam, jak uczy­łam się jeź­dzić na nar­tach w dzie­ciń­stwie. Byli­śmy w gru­pie. Mia­łam wte­dy może 10 lat. Cie­szy­łam się, że się uczę i jed­no­cze­śnie byłam prze­ra­żo­na. Bałam się bar­dzo. Cze­go? Upad­ków. Pomy­ślisz może – to nor­mal­ne, każ­dy się boi upad­ków. To praw­da. Ja jed­nak nie bałam się ich jako ozna­ki, że jesz­cze nie umiem, że jestem w pro­ce­sie ucze­nia się. Bałam się ich, bo kie­dy się upa­da, trze­ba wstać. A wsta­wa­nie było eks­tre­mal­nie trud­ne. Było tech­nicz­nie trud­ne. Byłam gru­bym dziec­kiem. Kulecz­ką, na któ­rą wszy­scy mówi­li Misia. Nie potra­fi­łam bie­gać ani zro­bić fikoł­ka. Nie byłam w sta­nie ska­kać przez kozła ani cho­dzić rakiem na wf-ie. Kie­dy wywra­ca­łam się na nar­tach, ozna­cza­ło to dro­gę przez mękę, żeby wstać. I jesz­cze do tego wszy­scy patrzy­li i się śmiali.

Dziś mam lat 49. Wła­śnie wró­ci­łam z nart. Wie­lo­krot­nie zali­czy­łam tzw. gle­bę, ucząc się jeź­dzić od nowa. Z taką samą rado­ścią i cie­ka­wo­ścią anga­żo­wa­łam się w naukę jak wte­dy, gdy mia­łam lat 10. Jed­na rzecz jed­nak była inna. Kie­dy się wywra­ca­łam, nie towa­rzy­szył temu strach przed wsta­wa­niem. Wręcz prze­ciw­nie – cie­szy­łam się na myśl, że za chwi­lę doświad­czę „cudu” wsta­nia z łatwo­ścią. Wiem to dzi­siaj o sobie, że wsta­nę i za każ­dym razem, kie­dy tak się dzie­je, w mojej gło­wie gra­ją fanfary.

Pamię­tam, jak­by to było wczo­raj, kie­dy sta­łam pod trze­pa­kiem, patrząc, jak kole­żan­ki i kole­dzy wywi­ja­ją fikoł­ki i wiszą gło­wą w dół. Wpa­try­wa­łam się z nie­kła­ma­ną zazdro­ścią w dzie­ci, któ­re zwin­nie śmi­ga­ły po dra­bin­kach, pod­czas gdy ja nigdy nie byłam w sta­nie przejść na ich dru­gą stronę.

Ze swo­im cia­łem zaprzy­jaź­ni­łam się w moc­no doj­rza­łym wie­ku. Dopie­ro od nie­daw­na doświad­czam pew­no­ści wyni­ka­ją­cej z wie­dzy, że mogę na nim pole­gać, że zro­bi, o co je popro­szę. Nie trak­tu­ję tego jako oczy­wi­stość. Każ­dy akt, gdy bie­gnę, pły­nę, wycią­gam się na rękach z base­nu, jadę na nar­tach, wsta­ję po upad­ku, ćwi­czę na macie, to dla mnie świę­to. Cele­bru­ję sie­bie i to, jak bar­dzo zmie­ni­łam to, cze­go doświad­czam. Cele­bru­ję każ­dą chwi­lę kon­tak­tu z moim cia­łem. Cele­bru­ję to, że mogę, że moje cia­ło mnie słu­cha i odpo­wia­da na moje proś­by. Nie­zmien­nie zachwy­cam się moż­li­wo­ścia­mi, któ­re cia­ło daje, doświad­cza­jąc ich i odkry­wa­jąc je dopie­ro teraz.

Kie­dy pod­czas bie­ga­nia mijam toczą­ce się i sapią­ce na wf-ie dzie­ci, mówię do nich w myślach z czu­ło­ścią i zro­zu­mie­niem. Jeśli cze­goś nie doświad­czy­li­śmy, jeśli coś nie jest naszym udzia­łem, nie mamy poję­cia, jak to jest. Jak byśmy się nie sta­ra­li, nie będzie­my w sta­nie wyobra­zić sobie, co to zna­czy nie móc się wspiąć na płot, bo w naszej rze­czy­wi­sto­ści to nie ist­nie­je. Moż­li­wość pole­ga­nia na swo­im cie­le, świa­do­mość, że moż­na mu zaufać, bar­dzo poma­ga w nawi­go­wa­niu w świe­cie. Daje wię­cej luzu i pew­no­ści sie­bie. Poprzez lep­szy kon­takt ze sobą, łatwiej jest w kon­tak­cie z inny­mi. Eks­pre­sja fizycz­na to kolej­ny spo­sób komu­ni­ko­wa­nia się ze światem.

Bar­dzo czę­sto oso­by auty­stycz­ne mają inny, niż ma to miej­sce typo­wo, kon­takt ze swo­im cia­łem. Nie­jed­no­krot­nie jest on moc­no utrud­nio­ny. Nie­ła­two odczy­ty­wać sygna­ły, któ­re cia­ło wysy­ła. Nie­ła­two cia­łem zawia­do­wać i spra­wiać, by robi­ło, cze­go się od nie­go ocze­ku­je. Nie­ła­two się na cia­ło zdać, dzię­ki cze­mu ma się zaso­by, by anga­żo­wać się w inne spra­wy. Jestem wiel­ką orę­dow­nicz­ką pra­cy z cia­łem u każ­de­go, nie­za­leż­nie od wie­ku i neu­ro­ty­pu. W mojej pra­cy z ludź­mi z auty­zmem obser­wu­ję, że popra­wa kon­tak­tu czło­wie­ka z jego wła­sną fizycz­no­ścią spra­wia, że w róż­nych obsza­rach jest łatwiej – łatwiej się regu­lo­wać, łatwiej się anga­żo­wać, łatwiej być z inny­mi, łatwiej wcho­dzić w nowe sytuacje.

Czy przy­glą­dasz się aspek­to­wi spraw­no­ści swo­jej, swo­je­go dziec­ka, swo­je­go ucznia? Kie­dy to robisz, to co zauwa­żasz? Jakie myśli to budzi? Jakie pyta­nia podnosi?

Nigdy nie jest za póź­no na budo­wa­nie kon­tak­tu z cia­łem. Czy pój­dziesz w tę stronę?

Zasób 5

W Drodze... – by z autyzmem żyło się łatwiej

W Drodze… to mój bezpłatny newsletter, który wydaję od wielu lat i który stworzyłam, by Cię inspirować, podtrzymywać na duchu, skłaniać do zadawania pytań i szukania na nie odpowiedzi. Dzielę się w nim swoim doświadczeniem, swoimi obserwacjami i przemyśleniami dotyczącymi życia z autyzmem w tle. Informuję w nim także, co u mnie słychać, co zgłębiam, czego się uczę, czego uczę innych, więc jak chcesz być na bieżąco, zapisz się na mój newsletter* a w zamian zyskasz dostęp do dwóch seminariów, które dla Ciebie nagrałam.