O neuroróżnorodności słów kilka.

Podziel się artykułem!

Czę­sto nacho­dzi mnie reflek­sja, że obec­nie żyje­my w świe­cie, w któ­rym wszyst­ko musi być nazwa­ne, ska­ta­lo­go­wa­ne, zakla­sy­fi­ko­wa­ne. Wszę­dzie dooko­ła sły­chać, że ludzie się dia­gno­zu­ją jako auty­stycz­ne, ADHD-owe czy z inny­mi odmia­na­mi tzw. neu­ro­róż­no­rod­no­ści. Te dia­gno­zy, oczy­wi­ście, są potrzeb­ne – o tym napi­szę oddziel­ny arty­kuł – nie­mniej trud­no, słu­cha­jąc śro­do­wisk neu­ro­róż­no­rod­nych, oprzeć się wra­że­niu, że trze­ba mieć dia­gno­zę nie ma, by dostać od oto­cze­nia uważ­ność i wspar­cie w posta­ci skro­jo­nych na swo­ją mia­rę i dosto­so­wań strategii.

Kie­dy jesteś tzw. oso­bą neu­ro­róż­no­rod­ną, wszy­scy (Wiem, że nie wszy­scy! To uprosz­cze­nie zasto­so­wa­ne dla zwró­ce­nia uwa­gi na zja­wi­sko)  zasta­na­wia­ją się, jakie masz potrze­by i co moż­na zro­bić, żeby te potrze­by zosta­ły zaopie­ko­wa­ne w ade­kwat­ny dla cie­bie spo­sób. Odmien­no­ści w prze­twa­rza­niu bodź­ców zmy­sło­wych, zagłę­bia­nie się w inny niż powszech­nie obec­ny spo­sób komu­ni­ko­wa­nia emo­cji (kody emo­cjo­nal­ne), roz­k­mi­nia­nie, jaka potrze­ba kry­je się za danym zacho­wa­niem, szu­ka­nie stra­te­gii, któ­re spra­wią, że zro­bi się łatwiej. Gdy czło­wiek neu­ro­róż­no­rod­ny doświad­cza trud­nych sytu­acji, oskar­ża­ne jest o to oto­cze­nie. Samo poję­cie neu­ro­róż­no­rod­no­ści kom­pa­ty­bil­ne jest ze spo­łecz­nym mode­lem nie­peł­no­spraw­no­ści, któ­ry mówi, że przy­czy­ną nie­peł­no­spraw­no­ści jest brak odpo­wied­nie­go wspar­cia przez oto­cze­nie. Model ten pod­no­si, jak barie­ry sys­te­mo­we, dys­kry­mi­nu­ją­ce posta­wy oraz wyklu­cze­nie spo­łecz­ne utrud­nia­ją lub unie­moż­li­wia­ją oso­bom nie­peł­no­spraw­nym roz­wi­ja­nie swo­je­go poten­cja­łu oraz jak upo­śle­dza­ją jakość ich życia.

Wszyst­ko się zga­dza, to wszyst­ko praw­da. Wszy­scy sie­dzą­cy w tema­cie auty­zmu i/​lub ADHD wie­my, jak bar­dzo dobro­stan czło­wie­ka zale­ży od warun­ków, w jakich się znaj­du­je. Dba­nie o sprzy­ja­ją­ce oko­licz­no­ści to nie­usta­ją­ce zada­nie wszyst­kich wspie­ra­ją­cych oso­by neu­ro­aty­po­we. Jed­no­cze­śnie nie może­my zapo­mi­nać o tym, że oso­by neu­ro­róż­no­rod­ne też mogą powo­do­wać, że potrze­by osób tzw. neu­ro­ty­po­wych będą naru­sza­ne z tych samych powo­dów – bra­ku świa­do­mo­ści, uważ­no­ści, inne­go kie­run­ku uwa­gi, któ­ry spra­wia, że na czym innym się sku­pia­my, inne­go prze­twa­rza­nia bodźców.

Co z ludź­mi, któ­rzy nie mają żad­nej dia­gno­zy? Nie mają, bo nie chcą mieć, bo nie widzą takiej potrze­by, bo nie speł­nia­ją kry­te­riów dia­gno­stycz­nych innej ścież­ki roz­wo­jo­wej? Prze­cież każ­dy z nas ma obsza­ry wraż­li­we, któ­re wyma­ga­ją więk­szej uważ­no­ści, wni­kli­wo­ści, czu­ło­ści. Każ­dy z nas doświad­cza sytu­acji, gdy nasze potrze­by są nie­zad­ba­ne, bo oto­cze­nie nie zwra­ca uwa­gi na to, cze­go doświad­cza­my, co się z nami dzie­je, co prze­ży­wa­my, co wywo­łu­je nasz dyskomfort.

Pamię­tam, jak przy­ja­ciół­ka, któ­ra wyemi­gro­wa­ła do Sta­nów Zjed­no­czo­nych opo­wia­da­ła mi wie­le lat temu, że w pra­cy szef nie mógł zwró­cić uwa­gi oso­bie czar­no­skó­rej, gdy się spóź­nia­ła do pra­cy lub zanie­dby­wa­ła obo­wiąz­ki, bo natych­miast był oskar­ża­ny o brak tole­ran­cji i prze­śla­do­wa­nie. Wie­le osób pra­cu­ją­cych w fir­mach zgła­sza obec­nie, że czę­sto decy­du­ją się nie wyra­żać swej opi­nii, żeby nie oka­za­ło się, że nie są empa­tycz­ne, nie rozu­mie­ją, nie są inklu­zyw­ne. Nie chcia­ła­bym, żeby w oso­bach typo­wych poja­wia­ła się wro­gość wobec tych mniej typo­wych o to, że wszyst­ko ma być do nich dosto­so­wa­ne. Cho­ciaż może po wie­lu latach, gdy oso­ba­mi neu­ro­nie­ty­po­wy­mi nikt się nie inte­re­so­wał i mia­ły się dosto­so­wać albo nie było dla nich miej­sca, waha­dło musi pobyć tro­chę po dru­giej stronie.

Zależ­ność dobro­sta­nu od warun­ków doty­czy każ­de­go z nas. Róż­ni­ca pole­ga na tym, że oso­by o bar­dziej typo­wych mózgach mają więk­szą pojem­ność na bodź­ce, na zmien­ność, na nie­prze­wi­dy­wal­ność. Nie zna­czy to jed­nak, że nie mają potrzeb, któ­re potrze­bu­ją zaspo­ka­jać, a któ­rych igno­ro­wa­nie też powo­du­je frustrację.

Neu­ro­róż­no­rod­ność przy­nio­sła świa­tu zatrzy­ma­nie w reflek­sji, jak bar­dzo jeste­śmy róż­ni. Pozwo­li­ła zoba­czyć w róż­ni­cach wiel­ką war­tość i zasób. Dostrze­gli­śmy, dzię­ki nazwa­niu tego zja­wi­ska, jak bar­dzo róż­ne jako­ści naszych umy­słów decy­du­ją o tym, że pew­ne rze­czy potra­fi­my, a innych nie i jak pięk­nie może­my się uzu­peł­niać. Żaden umysł nie jest lep­szy od inne­go – po pro­stu pre­dys­po­nu­je do pew­nych zadań albo nie. Potrze­bu­je­my wszystkich.

Żyję z auty­zmem każ­de­go dnia. W domu, w pra­cy, w ser­cu, w cie­le, w umy­śle. Wiem dosko­na­le, jakie nie­sie ze sobą wyzwa­nia i jak wie­le uważ­no­ści trze­ba na każ­dym kro­ku, by oso­bę neu­ro­róż­no­rod­ną wspie­rać. Wiem też, jak wiel­kim zada­niem dla oto­cze­nia jest zapew­nie­nie wspar­cia skro­jo­ne­go na mia­rę. Jak wie­le ela­stycz­no­ści to wyma­ga i jed­no­cze­śnie, jak trud­no to zro­bić bez poczu­cia, że potrze­by czło­wie­ka z auty­zmem są waż­niej­sze niż reszty.

Boję się podzia­łów. Trud­no mi się oprzeć wra­że­niu, że pod­kre­śla­nie na każ­dym kro­ku neu­ro­ró­zno­ro­do­no­ści pro­wa­dzi do two­rze­nia podzia­łów – my neu­ro­ty­po­wi albo my neu­ro­ró­zno­rod­ni. A gdzie jeste­śmy wszy­scy my? My – ludzie, tak po prostu…

Dla mnie neu­ro­róż­no­rod­ność to cała ludz­ka popu­la­cja. Róż­ni ludzie, róż­ne umy­sły, róż­ne stra­te­gie reali­zo­wa­nia potrzeb. Neu­ro­róż­no­rod­ność to przed­się­wzię­cie, któ­re nas spraw­dza. Któ­re przed wszyst­ki­mi, nie­za­leż­nie od neu­ro­ty­pu, sta­wia wyzwa­nie. Wyzwa­nie, by  zro­zu­mieć tego dru­gie­go, a jeśli nie zro­zu­mieć, to cho­ciaż uwzględnić.

Nasza ludz­ka róż­no­rod­ność wyma­ga od nas umie­jęt­no­ści współ­ist­nie­nia. Potrze­bu­je­my wszy­scy uczyć się komu­ni­ko­wać swo­je potrze­by i to, w jaki spo­sób mogą być zaspo­ko­jo­ne. Potrze­bu­je­my się uczyć dzia­łań, któ­re będą budo­wa­ły mosty a nie mury. To zada­nie w takim samym stop­niu dla neu­ro­ty­po­wych co neu­ro­aty­po­wych, dla wszyst­kich nas ludzi.

Zasób 5

W Drodze... – by z autyzmem żyło się łatwiej

W Drodze… to mój bezpłatny newsletter, który wydaję od wielu lat i który stworzyłam, by Cię inspirować, podtrzymywać na duchu, skłaniać do zadawania pytań i szukania na nie odpowiedzi. Dzielę się w nim swoim doświadczeniem, swoimi obserwacjami i przemyśleniami dotyczącymi życia z autyzmem w tle. Informuję w nim także, co u mnie słychać, co zgłębiam, czego się uczę, czego uczę innych, więc jak chcesz być na bieżąco, zapisz się na mój newsletter* a w zamian zyskasz dostęp do dwóch seminariów, które dla Ciebie nagrałam.