Jak sprawić, by moje dziecko robiło, o co je proszę i czego wymagam?Co zrobić, żeby respektowało zasady panujące w domu? To pytania, które zadaje sobie każdy rodzic, nie tylko dziecka z autyzmem.Stara zasada mówi, by za „dobre” zachowania nagradzać a za „złe” karać. Wtedy dziecko nauczy się, co jest dobre a co złe, co należy robić a czego nie wolno. Czy kara jednak naprawdę działa? Cóż to takiego jest kara?Słownik języka polskiego podaje, że kara to „środek wychowawczy stosowany wobec osoby, która zrobiła coś złego”. W praktyce najczęściej coś nieprzyjemnego, co ma miejsce po tym, kiedy dziecko zachowa się „źle”. Postawienie do kąta, „karny jeżyk”, odesłanie do pokoju, zabronienie oglądania bajki czy wyjścia na dwór. Kiedy dziecko nie posłucha, złamie zasadę, stajesz się egzekutorem kary. Czy chodzi o to, żeby dziecko nie robiło czegoś ze strachu przed karą?Warto wziąć tę kwestię pod rozwagę. Osobiście uważam, że nie.
Kiedy dziecko robi „źle”, najczęściej po fakcie przypomina sobie o karze, która zostaje wykonana. „Nie pozbierałeś klocków, za karę nie oglądasz bajki”. „Nie ubrałeś się, nie dostaniesz deseru”, itd. itp. Rodzicielska kreatywność nie ma granic w zakresie wymyślania kar.Ale prawda jest taka, że kary nie działają.Dlaczego? Mówię o tym w bezpłatnym seminarium nt. trudnych zachowań. Osobiście zachęcam do wykreślenia słowa „kara” z rodzicielskiego słownika i zastąpienie go słowem „konsekwencje”.Ktoś mógłby powiedzieć, że to przecież to samo.
Nie do końca. Dlaczego?Dlatego że konsekwencje są wszechobecne w naszym życiu a kary wcale nie. Każde, absolutnie każde moje czy Twoje działanie ma swoje konsekwencje.
Jeśli wstanę wystarczająco wcześnie, zdążę zrobić mężowi śniadanie. Jeśli zdecyduję się dospać jeszcze trochę, wyjdzie do pracy głodny.Jeśli opłacę rachunek za telefon, będę się cieszyć rozmowami przez telefon. Jeśli nie opłacę, odłączą mi telefon i nie będę rozmawiać.Jeśli zdecyduję się oglądać film dom późnej nocy, jutro będę niewyspana. Jeśli pójdę wcześniej spać a film sobie nagram, będę jutro w świetnej formie. Zawsze masz wybór. Czasem jednak o tym zapominasz. Mówisz „muszę to, muszę tamto”.
Nic nie musisz. Możesz. Warto o tym pamiętać. Stale dokonujemy wyborów i stale ponosimy ich konsekwencje. Naszym zadaniem jako rodziców jest, nauczyć tego nasze dzieci. Ułatwić im zrozumienie, że w zależności od tego, co zdecydują zrobić, takie a nie inne będą konsekwencje. Kiedy dziecko ma lat trzy czy pięć, konsekwencje są obiektywnie dość błahe, choć nigdy błahe dla dziecka. Jednak kiedy jest już dorosłą osobą, konsekwencje są o wiele poważniejsze. Warto je do tego przygotować.„Jeśli się wykąpiesz i spakujesz plecak do rozpoczęcia filmu, będziesz mógł go oglądać. Jeśli nie zdążysz, nie obejrzysz filmu.”„Jeśli odrobisz lekcje, wyjdziesz na dwór. Jeśli nie odrobisz, zostaniesz w domu, żeby je skończyć.” Dziecko też ma wybór. Pozostanie w domu jest konsekwencją takiego a nie innego wyboru a nie karą. Oczywiście, zanim dziecko to w pełni zrozumie, często będą to przykre dla niego doświadczenia, niejednokrotnie powiązane ze złością skierowaną w naszą stronę. Jednak warto być wytrwałym, gdyż w ten sposób u naszego boku wyrasta młody człowiek, który bierze odpowiedzialność za swoje działania. Rodzi się zatem pytanie, czy dziecko z autyzmem można nauczyć dokonywania takiego rodzaju wyboru. Jak najbardziej tak.
Czasem zajmuje to więcej czasu niż w przypadku dziecka neurotypowego, ale wcale nie zawsze tak musi być.Dlaczego? Ponieważ dziecko z autyzmem jest o wiele bardziej przewidywalne niż jego neurotypowy rówieśnik. W związku z tym pewne strategie o wiele łatwiej jest przeprowadzić. Jeśli pozbierasz ze mną klocki, będziemy mogli wziąć to, co chcesz. Jeśli nie pozbierasz, będziemy tu siedzieć i się nudzić.Jeśli się ubierzesz, wyjdziemy na spacer. Jeśli się nie ubierzesz, zostajemy w domu. Uczmy konsekwencji nasze dzieci z autyzmem , wtedy wszystkim będzie żyło się łatwiej.