Kiedy pracujesz z osobą z autyzmem, jesteś nieustannie narażona na porażkę. To Twój nieustanny towarzysz. Zastanawiasz się, tworzysz plan, przygotowujesz się do pracy, wydaje Ci się, że o wszystko zadbałaś, podejmujesz działanie i…
Nic z tego. Nie działa. Nie idzie tak, jak miało iść.
Zastanawiasz się, dlaczego. Co nie zagrało? Przecież miało być tak dobrze?
I co dalej? Różnie bywa. Niejednokrotnie porażka zniechęca Cię na tyle, że rezygnujesz z dalszego działania. Tak się starałaś, naprawdę chciałaś, tyle pracy włożyłaś. „To bez sensu”, niejednokrotnie myślisz. Wątpisz w zasadność swoich działań.
I na tym właśnie polega błąd. Na czym?
Błąd tkwi w założeniu. W założeniu, że na pewno będzie pięknie, że na pewno wszystko pójdzie zgodnie z planem. Już widzisz ten triumf i te fanfary, już wyobrażasz sobie te wspaniałości na końcu drogi, tyle że zapomniałaś o drodze a przecież to droga prowadzi na szczyt.
A droga nie zawsze jest prosta i z górki. Czy można mieć do niej o to pretensje?
Niejednokrotnie w swoim życiu rozpoczynałam różne programy. Czy to treningowe, czy odchudzania, uczenia się różnych rzeczy. Niejednokrotnie rezygnowałam z nich szybciej niż je rozpoczynałam. Dlaczego? Właśnie dlatego, że wymyślałam sobie, że teraz to już będzie bosko. Codziennie będę ćwiczyć, będę się świetnie czuć, wyglądać, itd. I przychodził pierwszy dzień, kiedy z określonego powodu nie mogłam zrealizować swojego planu a ja doświadczałam frustracji i rezygnowałam w poczuciu kolejnej porażki, myśląc, że to wszystko nie ma sensu.
Jednak odrobiłam lekcje i do projektu „bieganie” podeszłam zupełnie inaczej. Założyłam od samego początku, że będą momenty, kiedy nie zrobię treningu, bo takie będą uwarunkowania. Fajnie byłoby zrobić 12-tygodniowy program w założonym czasie, ale może się okazać, że ten czas będzie dłuższy i to jest OK.
Zaczęłam mój projekt i dość szybko przyszedł dzień, gdy nie mogłam zrealizować treningu. Wcześniej zrezygnowałabym z całego przedsięwzięcia, myśląc, że to bez sensu, nie dla mnie i że nie ma szansy powodzenia. Teraz po prostu pomyślałam, że potrzebuję inaczej zaplanować, bardziej o to zadbać, bym mogła znaleźć moment na pobieganie. Jaki efekt? Nie dość, że zrealizowałam cały projekt, to rozsmakowałam się w bieganiu, biegam coraz więcej i mój apetyt stale rośnie.
Tak samo warto podejść do pracy z osobami z autyzmem. Metoda małych kroków z założeniem, że będą momenty, kiedy kroku nie będzie można zrobić, że będą postoje po drodze. Może nawet trzeba będzie cofnąć się nieco, by znów pójść naprzód.
Na początek określ, jakie jest Twoje 100%.
W moim bieganiu było to zrobienie treningu danego dnia. Kiedy pracujesz nad wprowadzaniem komunikacji alternatywnej, Twoje 100% to być może jest dokonanie 40 wymian znaków dziennie (specjaliści od AAC twierdzą, że dla skutecznej pracy potrzeba min 40 wymian dziennie).
Jeśli pracujesz nad tym, by Twoje dziecko samo zasypiało, 100% to będzie doprowadzenie do tego, że w końcu zaśnie samodzielnie. Jeśli pracujesz nad dawaniem czasu swojemu dziecku, 100% będzie oznaczało, że w każdej sytuacji poza tymi, które zagrażają jego lub czyjemuś bezpieczeństwu, będziesz czekać. Jeśli pracujesz nad samodzielnym myciem rąk, Twoje 100% to przeprowadzanie go przez tę czynność świadomie wspomagając tylko tyle, ile jest niezbędne i pilnowanie się, by „z automatu” nie robić tego za dziecko. Czy kompetencje wykształcasz w sobie, czy pracujesz nad nimi u dziecka, musisz wiedzieć, co oznacza Twoje 100%.
Kiedy już to wiesz, budujesz nowy nawyk, nowe umiejętności. Nie wierz w powielane mity, że nowe zachowanie tworzy się 21 dni. Nawyk tworzy się tyle, ile dana osoba potrzebuje, by go wykształcić. A kształtowanie nowego zachowania polega na nieustannym powracaniu do wyrobienia 100%.
Nie zrobiłaś 40 wymian? Zacznij od nowa. Jutro jest nowy dzień, pilnuj się bardziej, by zbliżyć się albo najlepiej zrobić 100%. Znów zapięłaś za swoje dziecko pasy w samochodzie? Następnym razem bądź bardziej uważna. Ponownie otworzyłaś przed nim lub przed nią drzwi? Dopilnuj, by następnym razem poczekać i dać dziecku szansę pomyśleć. Założyłaś mu buty? Jak znów będziecie wychodzić, pamiętaj, by dziecko ćwiczyło się w samodzielnym działaniu.
Stale nawracaj do swoich 100% i pamiętaj, że nie zawsze je wyrobisz.
Zaplanuj porażki. Zaplanuj sobie, że będziesz mieć wpadki. Że zapomnisz, że stracisz uważność, że nie starczy Ci cierpliwości.
Zaplanuj sobie, że Twoje dziecko (Twój podopieczny/a)nie będzie w formie, że odmówi robienia czegoś, że nie zrozumie, że Twój plan okaże się totalnym niewypałem.
Jeśli będziesz na to przygotowana, nie dopadnie Cię frustracja. Wpadki, porażki, potknięcia po drodze to nieodzowna część procesu. Są niezbędne, byśmy mogli zauważyć, jak dobrze się idzie po równej drodze. Jeśli uwzględnimy miejsce na błędy w naszym planie, prawdopodobieństwo jego powodzenia rośnie diametralnie.
Zatem nie ustawaj w drodze. Traktuj potknięcia jako część planu. Podnosimy się po porażce po to, by osiągnąć sukces. Nie ważne jak duży czy mały. A że nasza droga często bywa pod górę? Cóż, tak po prostu już jest.