Otoczenie przyjazne sensorycznie

Podziel się artykułem!

Mała wiel­ka spra­wa. Niby nic wiel­kie­go, a jed­nak klu­czo­wa kwe­stia dla nasze­go funk­cjo­no­wa­nia, nasze­go dobro­sta­nu. Wszak to od warun­ków, w jakich się znaj­du­je­my, zale­ży, jak łatwo może­my się­gać do zaso­bów, któ­ry­mi dys­po­nu­je­my. Kie­dy oto­cze­nie jest dla nasze­go ukła­du ner­wo­we­go przy­ja­zne, dostęp do nasze­go poten­cja­łu stoi otwo­rem, czu­je­my się bez­piecz­nie, tym samym może­my się uczyć, wcho­dzić w kon­takt z inny­mi, odkry­wać kolej­ne obsza­ry. Kie­dy jest przy­jaź­nie sen­so­rycz­nie, nie potrze­bu­je­my zuży­wać naszej bez­cen­nej uwa­gi na radze­nie sobie z uciąż­li­wy­mi bodź­ca­mi, dzię­ki cze­mu mamy jej wię­cej na inne sprawy.

A co się dzie­je, gdy przy­jaź­nie nie jest? Nasz układ ner­wo­wy doświad­cza stre­su, wcho­dzi w stan pobu­dze­nia, a to spra­wia, że część naszej uwa­gi zuży­wa­my na pora­dze­nie sobie z bodź­ca­mi, któ­re są trud­ne. Kie­dy robi się napraw­dę trud­no sen­so­rycz­nie, może się oka­zać, że całą naszą ener­gię kie­ru­je­my na to, by sie­bie regu­lo­wać, sta­bi­li­zo­wać, a cza­sem wręcz odciąć się od wszyst­kie­go. Trud­no wów­czas komu­ni­ko­wać się z oto­cze­niem, wcho­dzić w rela­cje z inny­mi ludź­mi czy anga­żo­wać w zadanie.

To, czy oto­cze­nie jest przy­ja­zne sen­so­rycz­nie, czy nie, jest kwe­stią wyłącz­nie subiek­tyw­ną. Nie da się okre­ślić tutaj jed­ne­go wzor­ca. To, co dla jed­ne­go przy­jem­ne, dla dru­gie­go może być źró­dłem wiel­kie­go napię­cia, a cza­sem nie do wytrzy­ma­nia, i na odwrót. Nie ma naj­mniej­sze­go sen­su tłu­ma­cze­nie, że to przy­jem­ny dźwięk, zapach, widok, dozna­nie. Nie ma jed­nej defi­ni­cji przy­jem­no­ści.
Ty możesz lubić, gdy deli­kat­nie spły­wa miga­ją­ce świa­tło po ścia­nie, a u mnie to wywo­ła zawrót gło­wy. Ja mogę chcieć słu­chać muzy­ki, któ­ra spra­wia, że Ty doświad­czasz fizycz­ne­go bólu. Ty możesz kochać zapa­chy, od któ­rych mi się robi nie­do­brze. Ja mogę lubić się przy­tu­lać, a Ty nie­na­wi­dzisz jakie­go­kol­wiek doty­ku.
To, co jest dla nas przy­ja­zne sen­so­rycz­nie, a co nie jest, nie pod­le­ga żad­nej dys­ku­sji. Mamy róż­nie i już, i trud­no tu o wza­jem­ne zro­zu­mie­nie, gdyż doty­ka to takiej sfe­ry nasze­go funk­cjo­no­wa­nia, któ­ra jest poza naszą kon­tro­lę. Kie­dy na sku­tek ota­cza­ją­cych Cię dźwię­ków masz ocho­tę scho­wać się do głę­bo­kiej dziu­ry, nic nie da powie­dze­nie sobie, że Ci to nie prze­szka­dza. Kie­dy zapach Cię odpy­cha, nie pomo­że wma­wia­nie sobie, że inni uwa­ża­ją, że jest przyjemny.

Oto­cze­nie przy­ja­zne sen­so­rycz­nie to też ludzie w nim, któ­rzy sami w sobie są źró­dłem bodź­ców – pach­nie­my, wyda­je­my całe mnó­stwo dźwię­ków – od mowy aż do tych zwią­za­nych z naszą fizjo­lo­gią, wyglą­da­my, rusza­my się. Czę­sto bodź­ce, któ­re gene­ru­je­my, jak­kol­wiek dla nas mogą być spo­so­bem na regu­lo­wa­nie sie­bie, dla innych mogą być obcią­ża­ją­ce, dla­te­go bywa trud­no razem być. Kie­dy Ty mru­czysz, śpie­wasz czy nucisz, ja doświad­czam zale­wu dźwię­ka­mi, któ­rych nie mogę pomie­ścić. Kie­dy ja się wciąż wier­cę, zmie­niam pozy­cje, cho­dzę czy kiwam, Tobie mie­ni się w oczach i nie możesz patrzeć. Kie­dy Ty się pole­wasz ulu­bio­ny­mi per­fu­ma­mi, ja mam odruch wymiot­ny.
Jesz­cze inny aspekt przy­ja­zno­ści to nasta­wie­nie osób wokół nas, któ­re też odbie­ra­my w spo­sób pod­pro­go­wy, ale to już na oddziel­ną dyskusję.

Zagad­nie­nie oto­cze­nia przy­ja­zne­go sen­so­rycz­nie jest tak bar­dzo zło­żo­ne, gdyż w przy­pad­ku nie­któ­rych to brak okre­ślo­ne­go bodź­ca w śro­do­wi­sku będzie utrud­niał bycie. Z pew­no­ścią znasz oso­by, któ­re nie potra­fią funk­cjo­no­wać w ciszy. Nie­jed­no­krot­nie obec­ność bodź­ca lub jego gene­ro­wa­nie przez same­go zain­te­re­so­wa­ne­go jest spo­so­bem na okre­śla­nie sie­bie, na czu­cie sie­bie, na kom­fort, a jak moż­na ode­brać czło­wie­ko­wi źró­dło kom­for­tu? Nie można.

Bycie razem wyma­ga od nas wiel­kiej uważ­no­ści i sza­cun­ku. Wyma­ga świa­do­mo­ści, że to, co dla mnie przy­jem­ne, dla Cie­bie może być trud­ne i na odwrót. Wyma­ga zada­wa­nia sobie pyta­nia, czy mogę coś zro­bić, żeby uła­twić Ci bycie ze mną i czy Ty możesz coś zro­bić, by uła­twić mi bycie z Tobą. W moim rozu­mie­niu, two­rze­nie oto­cze­nia przy­ja­zne­go sen­so­rycz­nie to budo­wa­nie mostu pomię­dzy nami. Wycho­dzę Ci naprze­ciw, więc sta­ram się ogra­ni­czać gene­ro­wa­nie bodź­ców, któ­re dla Cie­bie mogą być trud­ne. Nie cho­dzi, bynaj­mniej, o to, by wyeli­mi­no­wać wszyst­kie bodź­ce, bo pierw­sze się nie da, gdyż świat nas zewsząd infor­ma­cją sen­so­rycz­ną zale­wa, po dru­gie nie mia­ło­by to sen­su, wszak jeste­śmy isto­ta­mi zmy­sło­wy­mi. Jed­nak może­my zadbać o naszą względ­ną neu­tral­ność w zakre­sie dostar­cza­nia doznań sen­so­rycz­nych innym i uła­twić w ten spo­sób sobie wspól­ne bycie. Ta odro­bi­na, któ­rą zro­bi­my dla kogoś, może mieć klu­czo­we znaczenie.

Zasób 5

W Drodze... – by z autyzmem żyło się łatwiej

W Drodze… to mój bezpłatny newsletter, który wydaję od wielu lat i który stworzyłam, by Cię inspirować, podtrzymywać na duchu, skłaniać do zadawania pytań i szukania na nie odpowiedzi. Dzielę się w nim swoim doświadczeniem, swoimi obserwacjami i przemyśleniami dotyczącymi życia z autyzmem w tle. Informuję w nim także, co u mnie słychać, co zgłębiam, czego się uczę, czego uczę innych, więc jak chcesz być na bieżąco, zapisz się na mój newsletter* a w zamian zyskasz dostęp do dwóch seminariów, które dla Ciebie nagrałam.