Mała wielka sprawa. Niby nic wielkiego, a jednak kluczowa kwestia dla naszego funkcjonowania, naszego dobrostanu. Wszak to od warunków, w jakich się znajdujemy, zależy, jak łatwo możemy sięgać do zasobów, którymi dysponujemy. Kiedy otoczenie jest dla naszego układu nerwowego przyjazne, dostęp do naszego potencjału stoi otworem, czujemy się bezpiecznie, tym samym możemy się uczyć, wchodzić w kontakt z innymi, odkrywać kolejne obszary. Kiedy jest przyjaźnie sensorycznie, nie potrzebujemy zużywać naszej bezcennej uwagi na radzenie sobie z uciążliwymi bodźcami, dzięki czemu mamy jej więcej na inne sprawy.
A co się dzieje, gdy przyjaźnie nie jest? Nasz układ nerwowy doświadcza stresu, wchodzi w stan pobudzenia, a to sprawia, że część naszej uwagi zużywamy na poradzenie sobie z bodźcami, które są trudne. Kiedy robi się naprawdę trudno sensorycznie, może się okazać, że całą naszą energię kierujemy na to, by siebie regulować, stabilizować, a czasem wręcz odciąć się od wszystkiego. Trudno wówczas komunikować się z otoczeniem, wchodzić w relacje z innymi ludźmi czy angażować w zadanie.
To, czy otoczenie jest przyjazne sensorycznie, czy nie, jest kwestią wyłącznie subiektywną. Nie da się określić tutaj jednego wzorca. To, co dla jednego przyjemne, dla drugiego może być źródłem wielkiego napięcia, a czasem nie do wytrzymania, i na odwrót. Nie ma najmniejszego sensu tłumaczenie, że to przyjemny dźwięk, zapach, widok, doznanie. Nie ma jednej definicji przyjemności.
Ty możesz lubić, gdy delikatnie spływa migające światło po ścianie, a u mnie to wywoła zawrót głowy. Ja mogę chcieć słuchać muzyki, która sprawia, że Ty doświadczasz fizycznego bólu. Ty możesz kochać zapachy, od których mi się robi niedobrze. Ja mogę lubić się przytulać, a Ty nienawidzisz jakiegokolwiek dotyku.
To, co jest dla nas przyjazne sensorycznie, a co nie jest, nie podlega żadnej dyskusji. Mamy różnie i już, i trudno tu o wzajemne zrozumienie, gdyż dotyka to takiej sfery naszego funkcjonowania, która jest poza naszą kontrolę. Kiedy na skutek otaczających Cię dźwięków masz ochotę schować się do głębokiej dziury, nic nie da powiedzenie sobie, że Ci to nie przeszkadza. Kiedy zapach Cię odpycha, nie pomoże wmawianie sobie, że inni uważają, że jest przyjemny.
Otoczenie przyjazne sensorycznie to też ludzie w nim, którzy sami w sobie są źródłem bodźców – pachniemy, wydajemy całe mnóstwo dźwięków – od mowy aż do tych związanych z naszą fizjologią, wyglądamy, ruszamy się. Często bodźce, które generujemy, jakkolwiek dla nas mogą być sposobem na regulowanie siebie, dla innych mogą być obciążające, dlatego bywa trudno razem być. Kiedy Ty mruczysz, śpiewasz czy nucisz, ja doświadczam zalewu dźwiękami, których nie mogę pomieścić. Kiedy ja się wciąż wiercę, zmieniam pozycje, chodzę czy kiwam, Tobie mieni się w oczach i nie możesz patrzeć. Kiedy Ty się polewasz ulubionymi perfumami, ja mam odruch wymiotny.
Jeszcze inny aspekt przyjazności to nastawienie osób wokół nas, które też odbieramy w sposób podprogowy, ale to już na oddzielną dyskusję.
Zagadnienie otoczenia przyjaznego sensorycznie jest tak bardzo złożone, gdyż w przypadku niektórych to brak określonego bodźca w środowisku będzie utrudniał bycie. Z pewnością znasz osoby, które nie potrafią funkcjonować w ciszy. Niejednokrotnie obecność bodźca lub jego generowanie przez samego zainteresowanego jest sposobem na określanie siebie, na czucie siebie, na komfort, a jak można odebrać człowiekowi źródło komfortu? Nie można.
Bycie razem wymaga od nas wielkiej uważności i szacunku. Wymaga świadomości, że to, co dla mnie przyjemne, dla Ciebie może być trudne i na odwrót. Wymaga zadawania sobie pytania, czy mogę coś zrobić, żeby ułatwić Ci bycie ze mną i czy Ty możesz coś zrobić, by ułatwić mi bycie z Tobą. W moim rozumieniu, tworzenie otoczenia przyjaznego sensorycznie to budowanie mostu pomiędzy nami. Wychodzę Ci naprzeciw, więc staram się ograniczać generowanie bodźców, które dla Ciebie mogą być trudne. Nie chodzi, bynajmniej, o to, by wyeliminować wszystkie bodźce, bo pierwsze się nie da, gdyż świat nas zewsząd informacją sensoryczną zalewa, po drugie nie miałoby to sensu, wszak jesteśmy istotami zmysłowymi. Jednak możemy zadbać o naszą względną neutralność w zakresie dostarczania doznań sensorycznych innym i ułatwić w ten sposób sobie wspólne bycie. Ta odrobina, którą zrobimy dla kogoś, może mieć kluczowe znaczenie.